Obowiązujące obecnie regulacje nakładają na producentów obowiązek ograniczenia emisji CO₂ o 15% względem poziomu z 2021 roku. Firmy, które nie spełnią tego warunku, muszą zapłacić wysoką karę – 95 euro za każdy gram CO₂ powyżej normy na kilometr dla każdego niespełniającego standardów pojazdu. Szacuje się, że branża motoryzacyjna mogłaby ponieść łączne kary w wysokości nawet 15 miliardów euro. Aby temu zapobiec, Komisja Europejska zdecydowała się na wprowadzenie bardziej elastycznych zasad.

Za złagodzeniem przepisów lobbowała Europejska Partia Ludowa (EPP) – największa frakcja w Parlamencie Europejskim, do której należy również przewodnicząca Komisji Ursula von der Leyen. To właśnie von der Leyen planuje przedstawić nową poprawkę do szybkiego zatwierdzenia jeszcze w tym miesiącu. Jednak nie wszyscy są zadowoleni z tej decyzji. Organizacje ekologiczne ostro krytykują złagodzenie przepisów, uznając je za krok wstecz dla europejskiej transformacji energetycznej. William Todts, dyrektor organizacji Transport & Environment, twierdzi, że UE w ten sposób „nagradza maruderów” i utrudnia konkurencję z chińskimi producentami pojazdów elektrycznych.

Cel na 2025 rok jest częścią Zielonego Ładu, który przewiduje zakaz sprzedaży nowych pojazdów spalinowych od 2035 roku. Przegląd tych regulacji planowano na 2026 rok, ale Komisja zapowiedziała, że przyspieszy go i uwzględni „neutralność technologiczną”, czyli potencjalne dopuszczenie biopaliw i e-paliw. Państwa takie jak Włochy i Czechy już teraz naciskają, aby w przyszłym ustawodawstwie znalazło się miejsce dla alternatywnych paliw. Tymczasem chińscy producenci coraz bardziej dominują rynek pojazdów elektrycznych, oferując tańsze i technologicznie bardziej zaawansowane modele. Unia Europejska odpowiedziała na to w 2024 roku, nakładając nowe cła na importowane z Chin samochody elektryczne.

Źródło: ecgassociation.com