W latach 80. w polskim podziemiu politycznym kwitła działalność związana ze wszelkiego rodzaju nielegalnymi wydawnictwami. Był to praktycznie jedyny sposób na dotarcie do Polaków z prawdziwymi informacjami, pokazującymi sytuację w naszym kraju diametralnie inaczej niż państwowe media, takie jak TVP oraz oficjalna prasa. Związane z opozycją wydawnictwa drukowały także literaturę, uznawaną przez władze PRL za „antypaństwową” lub „antysocjalistyczną”.
Do prowadzenia tego typu działalności potrzebny był nie tylko sprzęt drukarski, ale także farby czy choćby odpowiedni papier, którego (jak wszystkiego) u nas brakowało. W większości takie urządzenia i materiały trafiały do Polski w drodze mniej lub bardziej drobnego przemytu. Reżyser Stanisław Bareja przywiózł np. Wiednia maszynę drukarską na bagażniku dachowym swojego Malucha! „Solidarność” potrzebowała jednak większych dostaw i w ten sposób zapadła decyzja o przygotowaniu iście „hurtowych” przerzutów.
W połowie lat 80. na zachodzie odchodziło się już od tradycyjnych powielaczy offsetowych na rzecz kserokopiarek. W Polsce by one się nie sprawdziły, ze względu na wysokie koszty pojedynczej kopii oraz brak serwisu i materiałów eksploatacyjnych. Zagranicznym współpracownikom „Solidarności” udało się jednak znaleźć firmę, która wyprodukowała partię 200 powielaczy starego typu (kupowanych wówczas jeszcze jedynie przez misjonarzy). Trzeba je było „tylko” jeszcze przewieźć do Polski. Organizacją przemytu zajął się Marian Kaleta, mieszkający w Malmö emigrant, który wyjechał do Szwecji w latach siedemdziesiątych i mający duże doświadczenie w tego typu działalności. Jednocześnie trzeba było zorganizować miejsce odbioru sprzętu u nas. A nie było to łatwe, ponieważ potrzebny był magazyn, rampa, wózek widłowy oraz kilkunastu ludzi.
Zadania podjęli się pomorscy działacze podziemia: Jacek Merkel, Jan Krzysztof Bielecki, Bogusław Szybalski oraz Piotr Kwiek. Rolę magazynu miał spełnić wynajęty opuszczony kurnik znajdujący się na wsi pod Gdańskiem (do dziś organizatorzy nie ujawnili jego lokalizacji). Rozładunkiem mieli zająć się pracownicy naukowi Wydziału Matematyczno-Fizycznego Uniwersytetu Gdańskiego. Ryzyko było spore. W 1986 roku za udział w takiej akcji groziło nawet kilka lat „odsiadki”. Po szwedzkiej stronie w 20 drewnianych skrzyń zapakowano około 100 powielaczy, matryce, farby drukarskie oraz nielegalne w Polsce książki…
Cały materiał znajdziecie w TRAILER Magazine 11/2021.
Utworzona: 2021-12-11