Josephs.ScotBorowiak Properties LtdToll House Properties Ltd

Biały DAF pojawiał się dość regularnie, chłopczyk machał by usłyszeć dźwięk klaksonu

Utworzona: 2023-06-01


Z okazji dzisiejszego Dnia Dziecka, specjalne opowiadanie truckerskie od Marka Wersa.

Ogrodzenie zatrzymało chłopca. Stał więc przy nim uderzając malutką rączką w metalową siatkę, jakby gniewał się na nią, że nie pozwala mu iść dalej i poznawać świata, oglądać go małymi ciekawymi oczami, przemierzać stópkami w małych sandałkach, dotykać delikatnymi paluszkami. Mama podeszła do niego i biorąc go na ręce pokazywała mu ten cały świat za ogrodzeniem domu, który tak ciekawił malca. Chłopczyk pomachał do przejeżdżającego drogą samochodu, ale nie doczekał się odpowiedzi. Pomachał znowu i potężny biały DAF mknący nieco szybciej niż powinien przez małe miasteczko odpowiedział mu dzikim rykiem klaksonu i błyskiem wszystkich świateł i zwalniając przed zakrętem zniknął za jego łukiem. Chłopczyk cały rozdygotany wiercił się w ramionach mamy, która z uśmiechem coś mu tłumaczyła.

Chłopczyk czekał. Czasem w słońcu, czasem w deszczu i wtedy mama zabierała go do domu. Któregoś dnia znów stał przy ogrodzeniu i machał do przejeżdżających aut. Znów nadciągnął biały DAF i z daleka, tak, żeby chłopczyk go widział błysnął reflektorami i pozdrowił brzdąca klaksonem, a gdy znikał za łukiem drogi malec skakał i klaskał w rączki z radości.

Zieleń powoli zmieniała się w beż, słońce przestawało prażyć, chłopczyk zmienił już sandałki na butki, a na koszulkę zakładał bluzę. Mama towarzyszyła mu nadal, gdy stojąc przy ogrodzeniu machał do kierowców, ci mijali go nie odpowiadając na jego pozdrowienia, jakby na świecie było coś ważniejszego niż sprawienie dziecku radości i wywołanie na jego twarzy uśmiechu. Może nie mieli czasu na reakcję, może w świecie gdzie dziecięca radość znana jest tylko z reklam w telewizji nie było już miejsca i chęci, by bodaj pozdrowić brzdąca machającego rączką do nieznajomych przejeżdżających drogą obok niego.

Biały DAF pojawiał się dość regularnie, chłopczyk machał, rozlegał się donośny dźwięk klaksonu, a czasami, gdy był już wieczór chłopczyk słyszał dźwięk sygnału dobiegający z przecinanej światłami reflektorów ciemności za oknem jego domu. Wtedy żałował, że nie zdążył pomachać do tego metalowego olbrzyma, który, jak mu się wydawało, pozdrawiał go, jakby mówił: „pamiętam, że mi pomachałeś, nie widzę cię, ale przejeżdżam tu obok i cię pozdrawiam” .

Spadły już liście, padały częste deszcze, i choć nie było specjalnie zimno, chłopczyk rzadziej bawił się w ogrodzie. Pewnego dnia, gdy z ramion mamy wyciągał malutkie rączki po dojrzewające na drzewie jabłko biały DAF pojawił się, lecz tym razem w ciszy. Gdy zbliżał się do miejsca, w którym mieszkał chłopczyk ze swoją mamą gang silnika wyraźnie ścichł, wielka kabina, a za nią ogromna naczepa – cysterna zakolebały się ciężko, na białej ścianie sąsiedniego domu odbił się czerwony blask tylnych świateł, a gdy ten lekko przygasł ucichł także motor i trzasnęły drzwi. Chłopczyk stał trochę wystraszony, trochę zaciekawiony mocno ściskając dłoń mamy swoją malutką dłonią.

Ktoś podszedł do ogrodzenia i witając się grzecznie z mamą i jej dzieckiem podał przez płot, nad siatką, sporą paczkę. Zamienił kilka słów, uśmiechnął się do kobiety i dziecka, delikatnie podał rękę chłopcu, ukłonił się mamie, odwrócił się i pobiegł do ciężarówki. DAF ryknał silnikiem, wyrzucił z rury kłąb gorących spalin, rozległ się charakterystyczny syk, błysnęły światła i metalowy olbrzym ruszył dalej w swą drogę. W domu chłopczyk z mamą otworzył pudełko. W środku był taki sam DAF, z taką samą cysterną, tylko mniejszy, zabawka.

Chłopiec długo nie mógł zasnąć. W końcu mama włożyła do jego łóżeczka nową zabawkę, przytulił kanciasty model, westchnął kilka razy i zasnął. Mama wyjęła delikatnie samochód z jego objęć i odstawiła na komodę, aby mógł go zobaczyć, gdy się zbudzi. Wkrótce w domu zgasło światło, a gdy kobieta zasypiała biała ciężarówka, ta prawdziwa, stawała na nocną pauzę daleko, daleko od niej i jej synka.

Zrobiło się zimno. Liście zasłały dywanem mały sad, w którym bawił się chłopiec, w powietrzu czuć było dym, który płożył się po ziemi gdy je palono, ostatnie jabłka raniły swą czerwienią oczy przypominając o minionym lecie. Biały DAF kilka razy przejeżdżał obok domu chłopca, chłopiec machał, DAF przeciągle ryczał klaksonem i znikał za łukiem drogi. Aż raz znów opadł gang potężnego silnika, znów na ścianie budynku naprzeciwko rozbłysły i przygasły czerwone światła naczepy, i potężny metalowy kolos kolebiąc się na nierównościach drogi zjechał na pobocze.

Trzasnęły drzwi, i do ogrodzenia poprzez deszcz i zapach jesiennego dymu podszedł ktoś, i podał coś mamie chłopca. Coś było zawinięte w papier, żeby nie zniszczyło się w długiej podróży w kabinie ciężarówki, było lekkie, kruche i przyjemnie pachniało.

W domu kobieta rozwinęła papier zaciekawiona co zawiera pakunek: kwiaty?! Dla niej?! Od nieznajomego człowieka? Najpierw pozdrowienia, gdy przejeżdżał, potem samochód dla jej synka, i teraz to? Wzięła do ręki telefon i wpatrując się w karteczkę dołączoną do bukietu wystukała na klawiaturze numer. Cicha i krótka rozmowa, jakieś słowa dziwne:
- kawa...
- obiad...
- kiedy...
- synek...
- Marta...
- Jacek...

Biały DAF zaczął zatrzymywać się na małym przydrożnym placyku koło domu kobiety i jej synka. Chłopczyk, coraz bardziej ufny, rozsiadał się czasami w kabinie, dziwiąc się, że tu jest jak w domu, bo jest łóżko, i telewizor, i nawet woda i czajnik, i tylko jak każdy trzylatek nie rozumiał po co to tu potrzebne, ale herbata zaparzona w kabinie smakowała mu najbardziej.

Nadeszła zima, dni stały się krótkie, noce mroźne, a poranki blade. Kobieta często brała do ręki telefon, chłopczyk coraz bardziej czekał i tęsknił. Pod koniec roku, gdy świat za oknem okrywały mrok i śnieg znów padły tajemnicze, z lękiem i nadzieją wypowiadane słowa:
- wigilia..
- razem...
- chciałbyś?
- chciałabyś?
- przyjedziesz?

Wigilia, trochę rozczarowała chłopca. Nie przyjechał biały wielki DAF, tylko zwykłe, osobowe auto, o obcych, rzadko widywanych w tych stronach rejestracjach, ale chłopiec był zbyt mały, aby to rozumieć. Prezenty, ubieranie choinki, światła i kolędy sprawiły, że szybko zapomniał o swoich rozterkach.

Święta minęły. W domu znów zostali mama i chłopiec, ale gdy nadszedł Nowy Rok dom znów się ożywił. Chłopiec nie doczekał północy, usnął w objęciach mamy, a ona i on nawet nie zauważyli, gdy nadeszła, i gdy symboliczna data uległa zmianie. Rozmawiali. Po prostu. Bo tak jak w życiu; szło o życie.

Dni stawały się coraz dłuższe. Mrozy puściły, a z dachów zaczęła kapać woda. Biały DAF zatrzymywał się za każdym razem, czasem na niecałą godzinę, czasem na kilkanaście godzin. Gdy wiosna rozgościła się na dobre mały chłopiec usypiał słuchając opowiadań o drogach, dalekich krajach, o ludziach z innych stron świata, i chłonął te historie całym sobą.

Wielkanoc tego roku była późno. Drzewa w pełnej szacie, zalążki owoców na drzewach, pierwsze nowalijki na stołach, chłopczyk na kolanach mężczyzny, kobieta przygotowująca wielkanocny koszyk, z którym wszyscy troje poszli do kościoła, choć on nie był zbyt wierzący. Widzieli pierwsze aprobujące uśmiechy sąsiadów, gdy ona z koszyczkiem, on z chłopcem na rękach weszli do świątyni.

Wkrótce potem, gdy świat oszalał majową zielenią biały DAF zaparkował za bramą, tuż obok sadu, a zwykłe osobowe auto o obcych, rzadko spotykanych w tych stronach rejestracjach stanęło w głębi posesji, obok ganku, i tak już zostało.
Do ulubionych
FIRMOWY SPOTLIGHT
TRONIK Spółka z Ograniczoną Odpowiedzialnością Spółka Komandytowa


NAJNOWSZE WIADOMOŚCI

NASZE WYWIADY, OPINIE i RELACJE

Photo by Josh Hild from Pexels