Josephs.ScotBorowiak Properties Ltd

Jaki ojciec taki syn

Utworzona: 2024-06-23


Z okazji przypadającego dziś Dnia Ojca poznajcie Marcina i jego tatę Jarosława, którzy swoje życie zawodowe związali z pracą za kółkiem.

🔸Początki🔸

Tata: Jakie emocje towarzyszyły Panu na początku pracy jako kierowcy ciężarówki w latach 80-tych? Czy pamięta Pan swoją pierwszą trasę?

Na początku pracy czułem radość, że wreszcie stałem się kierowcą pełną gębą. Rzecz jasna, byłem też bardzo zestresowany. W tamtych czasach jeździło się z mapą, a nie nawigacją, co wymagało skupienia, by nie popełnić jakiegoś błędu. Jazda z Tczewa do Krakowa zajmowała od 1,5 do 2 dni. Nie było wtedy ani autostrad, ani obwodnic i trzeba było jeździć przez centra wszystkich miejscowości. Pierwszą trasę pamiętam bardzo dobrze. Rzecz działa się w grudniu 1980 roku. Po ukończeniu szkoły zawodowej przy PKS-ie w Tczewie i zdaniu egzaminu na prawo jazdy, rozpocząłem pracę w tym przedsiębiorstwie, początkowo jako mechanik. Samochód, którym miałem jeździć musiałem sobie skompletować i naprawić, ale do rzeczy. 7 grudnia odebrałem prawo jazdy, a następnego dnia pojechałem w pierwszą trasę. Części do skrzyń biegów załadowałem w tczewskiej fabryce przekładni samochodowych. Odbiorcą towaru była jednostka wojskowa w Stężycy pod Dęblinem. Podczas tej trasy miałem wiele awarii, z którymi musiałem sobie poradzić.

Syn: Jesteś kierowcą zawodowym od 2004 roku. Jakie były Twoje odczucia w momencie rozpoczęcia kariery za kółkiem?

Byłem bardzo podekscytowany, przejęty i szczęśliwy jednocześnie. Długo czekałem na ten moment i pierwsze samodzielne trasy były dla mnie wielkim przeżyciem. Zanim do nich doszło, jako świeżo upieczony kierowca długo musiałem się starać żeby przyjęli mnie do pracy. Gdy w końcu dostałem posadę pojechałem z doświadczonym kierowcą w podwójnej obsadzie do Szwecji. Nie mogłem się jednak doczekać samodzielnego wyjazdu i jak wróciliśmy, to dostałem samodzielną trasę do Szwajcarii. Na wyposażeniu swojej ciężarówki miałem cały zestaw map i atlasów, zwykły telefon komórkowy, a kontakt z biurem odbywał się przez sms-y. Przed wyjazdem opracowałem sobie trasę i spisałem wskazówki na kartce. Pierwszy błąd zaliczyłem na ringu Berlina, myląc zjazdy, ale na szczęście szybko odnalazłem właściwą drogę. Miałem ułatwione zadanie, ponieważ jechałem solówką. Jak się później okazało Szwajcaria odegrała w moim życiu znacząca rolę, bo właśnie tam rok później postanowiłem oświadczyć się wybrance mojego serca.

🔸Wspomnienia🔸

Tata: Pamięta Pan chwile, kiedy zabierał syna w trasy? Jakie wspomnienia z tych podróży są dla Pana najcenniejsze?

Pierwszy raz Marcin pojechał ze mną i moją żoną z Tczewa do Warszawy, gdy miał 10 miesięcy. Jak skończył 4 lata zabrałem go bez mamy, również do stolicy. Po tym wypadzie jeździliśmy w jedno albo kilkudniowe trasy dość często, bo obaj bardzo lubiliśmy wspólne podróżowanie. Nie zawsze jednak było to możliwe, bo nie do każdego zakładu mogłem wjechać z dzieckiem. Wszystkie wspomnienia z tamtych lat są dla mnie równie cenne. Podczas wyjazdów najważniejsze było dla mnie to, że syn jest blisko i mogę mu pokazać świat.

Syn: Co utkwiło Ci w pamięci ze wspólnych wyjazdów z tatą? Czy właśnie te wojaże miały wpływ na Twoją decyzję o zostaniu kierowcą zawodowym, czy jednak był inny powód?

Z pierwszej wspólnej trasy nic pamiętam, ponieważ, jak wspomniał mój tata miałem zaledwie kilka miesięcy i jechała z nami moja mama. Z późniejszych wyjazdów pamiętam jak wypytywałem tatę o znaczenie znaków drogowych, zasady ruchu drogowego oraz jak i kiedy trzeba zmieniać biegi. Kiedy wysiadał z auta, to od razu zajmowałem jego miejsce, żeby poczuć się jak kierowca ciężarówki. Gdy podrosłem pomagałem tacie przy załadunkach lub rozładunkach, zapinałem pasy na naczepie, podawałem palety itp., a po skończonej trasie myłem ręcznie cały zestaw. Po wszystkim mogłem sobie pojeździć trochę po placu, oczywiście pod jego czujnym okiem. Była to wtedy dla mnie, nastolatka, najlepsza zapłata za wykonaną pracę. Te wspólne doświadczenia oraz zamiłowanie do ciężarówek, podróżowania i życia w drodze wpłynęły na moją decyzję o zostaniu kierowcą zawodowym.

Dalsza część tekstu pod zdjęciem


🔸Emocje🔸

Tata: Jak radził sobie Pan z emocjami związanymi z długimi wyjazdami i rozłąką z rodziną w latach 80-tych i 90-tych?

W latach 80- tych nie było tak źle, ponieważ wyjazdy były krótkie, kilkudniowe. Gorzej było w latach 90- tych gdy zacząłem pracę w niemieckiej firmie, mieszczącej się na Śląsku. To były ciężkie czasy. Do domu wpadałem na kilka dni w miesiącu. Byłem wtedy ojcem trójki latorośli w wieku 10, 8 i 2 lat. Z powodu rozłąki z najbliższymi byłem gotowy zrezygnować z dotychczasowej pracy. Wtedy mój szef namówił mnie na zmianę miejsca zamieszkania. Po roku takiej męczarni zdecydowaliśmy się z żoną na przeprowadzkę na Śląsk Opolski, co było dobrym rozwiązaniem. Dzięki temu mogłem być częściej w domu nie tracąc dobrej posady.

Syn: Jakie emocje towarzyszą Tobie podczas długich wyjazdów teraz, gdy masz własne dzieci? Nowoczesne technologie z pewnością uławiają utrzymanie kontaktu z najbliższymi.

Dziś jest faktycznie dużo łatwiej pogodzić dom z wyjazdami dzięki obecnej technologii, ale również możliwości pracy w systemach. Kiedy 16 lat temu rodziła się moja córka byłem w trasie, chociaż planowo miałem być w domu wcześniej, ale niestety awaria pokrzyżowała moje plany. Wtedy możliwości kontaktu z rodziną były bardziej ograniczone. Na szczęście dzięki w miarę taniemu połączeniu telefonicznemu mogłem usłyszeć płacz córki zaraz po urodzeniu. Dobrze pamiętam tą chwilę, byłem wtedy w drodze z Wielkiej Brytanii do Polski. Gdy 11 lat temu rodził się mój syn Szymon było zupełnie inaczej. Dzięki temu, że pracowałem w systemie 3/1 byłem przy jego narodzinach, miałem też dużo więcej czasu dla niego, czego brakowało mi dla córki, w pierwszych latach jej życia. Gdy dzieci były małe, a ja byłem w trasie kontaktowałem się telefonicznie z żoną, a ona przekazywała mi wszystkie domowe informacje na bieżąco. Jak córka z synem podrośli zaopatrzyłem się w kilka kart sim na różne kraje, by być z nimi w stałym kontakcie. Czasami udawało się złapać darmowy Internet i porozmawiać z nimi dłużej. Teraz jestem z nimi w kontakcie na bieżąco, głównie przez WhatsApp i Messenger. Moja córka Natalia podczas wakacji była ze mną kilka razy w dwutygodniowej trasie. W tym czasie zawsze starałem się pokazać jej jak najwięcej. Udało nam się wspólnie zobaczyć wiele pięknych miejsc głównie w Skandynawii, wliczając w to północną Norwegię. W trasę często zabierałem też żonę i to ona zwiedziła ze mną najwięcej miejsc w całej Europie. Niestety, ze względu na stan zdrowia Szymona nie mogłem zabierać go w trasę. Obecnie wożę ludzi autobusami oraz busami po północnej Norwegii, ale nie dalej niż 200 km od bazy firmy. W związku z tym, wspólne wyjazdy ciężarówką póki co odeszły do lamusa. Zmiana pracy ma też pozytywne strony, bo żona z dziećmi mogą przyjeżdżać do mnie na urlop. W ten sposób spędziliśmy całą rodziną dwa tygodnie ferii zimowych, podczas których mieli okazję przejechać się ze mną autobusem. Dzięki pracy bez systemu na bieżąco planuję zjazdy do domu, w zależności od sytuacji i potrzeby.

Dalsza część tekstu pod zdjęciem


🔸Różnice🔸

Tata: Jakie największe zmiany i wyzwania w pracy kierowcy zawodowego zauważył Pan na przestrzeni lat? Jak zmieniła się praca teraz w porównaniu do czasów, kiedy Pan zaczynał?

Zmieniły się przede wszystkim samochody. Dzisiejsze ciężarówki są o wiele wygodniejsze i mniej awaryjne. Gdy zaczynałem pracę kierowcy zawodowego nie było tygodnia, żeby coś się w aucie nie zepsuło. Dla porównania podam, że moja obecna ciężarówka, którą przejechałem 800 tys. km, uległa awarii w trasie 2 razy. Dziś, w dobie nowoczesnej technologii dużo łatwiej o kontakt z rodziną, czy też firmą. W latach 80-tych czy 90-tych po ładunki powrotne zgłaszałem się do biura koordynacji przewozów, które mieściły się na terenie kraju, przy każdej bazie PKS-u. Kiedyś było dużo spokojniej, na drogach panował mniejszy ruch, a ludzie byli zdecydowanie bardziej życzliwi. Dzisiaj żyjemy pod presją czasu, gonimy za czymś, jesteśmy bardziej zestresowani.

Syn: Jakie różnice w pracy kierowcy zawodowego dostrzegasz, patrząc na ponad 40-letnie doświadczenia taty? Czy nowoczesna technologia ułatwia czy może komplikuje pracę?

Teraz jest na pewno lepszy komfort pracy, jazdy i odpoczynku, ponieważ samochody mają więcej udogodnień dla kierowcy - większe kabiny, wygodniejsze łóżka, nierzadko klimatyzację postojową, kuchenkę mikrofalową czy ekspres do kawy. Naczepy są wygodniejsze w obsłudze, a aluminiowe burty dużo lżejsze od stalowych, które wykorzystywało się kiedyś. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo na parkingach to bywa różnie, tak samo kiedyś jak i teraz można zostać okradzionym. Pamiętam moją pierwszą trasę z tatą do Norwegii w 1999 roku. Wtedy Szwecja była uważana za najbezpieczniejszy kraj w Europie, a to właśnie tam na parkingu przy stacji benzynowej uśpili nas gazem i okradli. Na szczęście później nigdy tego nie doświadczyłem. Zdarzały się przecięte plandeki przez złodziei szukających cennego ładunku, czy próby włamania do kabiny.

Patrząc na doświadczenia i opowieści taty kiedyś ogólnie zawód kierowcy cieszył się większym szacunkiem. Było to zauważalne u klientów na załadunkach czy rozładunkach, jak również na drodze. Dziś kierowca jest traktowany jako zło konieczne, na magazynach bywa lekceważony, a na drodze kierowcy samochodów osobowych potrafią zajechać drogę nie wpuszczając przed siebie ciężarówki. Od 10 lat pracuję w Skandynawii i moim zdaniem panuje tutaj większy szacunek wobec kierowców, co widać chociażby podczas kontaktu ze spedycją, gdzie każdy jest chętny do pomocy, a na drodze nikt nie trąbi na ciebie z byle powodu.

Jeśli chodzi o wpływ nowoczesnej technologii to uważam, że ułatwia ona pracę, oczywiście pod warunkiem, że podchodzimy do niej z ograniczonym zaufaniem. Pamiętam jak na początku swojej pracy musiałem używać atlasu albo rozkładać plan miasta na kierownicy, żeby dojechać do celu. Dziś każdy ma nawigację GPS w telefonie, trzeba tylko kontrolować co pokazuje i patrzeć na znaki drogowe. Następną różnicę widać w automatycznych skrzyniach biegów, będących dziś standardem i chociaż mam sentyment do „manuala” to uważam, że „automat” podniósł komfort i bezpieczeństwo jazdy. Temat życzliwości kierowców znam z opowieści taty, że kiedyś nikt nikogo nie zostawił bez pomocy na drodze, ale wtedy nie było telefonów i serwisów a samochody były mniej skomplikowane i dawało się je naprawić na drodze. Spotkałem różnych kolegów po fachu, byli tacy, którzy nie byli chętni do pomocy, ale w większości jak prosiłem o pomoc to ją otrzymywałem więc uważam, że z tym nie jest źle.

🔸W rodzinie siła🔸

Tata: Jakie rady dał Pan synowi, aby był równie dobrym kierowcą i ojcem?

Jeśli chodzi o rady do bycia dobrym ojcem, to chyba nie mam nic do dodania. Myślę, że syn jest o wiele lepszym tatą niż ja. Gdy Marcin zaczynał pracę kierowcy poradziłem mu, żeby przestrzegał przepisów ruchu drogowego i miał ograniczone zaufanie do innych użytkowników dróg. Myślę, że to się udało. Jeżdżę od 44 lat bez wypadku, syn od 20 lat też nie miał podobnego zdarzenia, co mnie bardzo cieszy.

Syn: Co najbardziej cenisz w doświadczeniu swojego taty? Jakie wartości chciałbyś przekazać swoim dzieciom, być może zechcą kontynuować rodzinną tradycję?

Zawsze ceniłem i nadal cenię u taty umiejętność radzenia sobie w każdej sytuacji w trasie. Odkąd pamiętam przekazywał mi swoją wiedzę na temat samochodów i transportu. Gdy jako dziecko jeździłem z nim w trasy pokazywał mi jak prawidłowo załadować i rozładować towar, zapiać pasy na naczepie, usuwać drobne usterki oraz dobrze umyć cały zestaw. Na początku mojej kariery uczył mnie jazdy w górzystym terenie, co kiedyś było trudniejsze, ze względu na brak retardera i manualną skrzynię biegów. Nauczył mnie również jak zakładać łańcuchy na koła i przekazał wiedzę jak jeździć po lodzie, co przydaje mi się teraz w Norwegii. Dzięki jego radom dojechałem na serwis w Anglii bez sprzęgła (to właśnie przez tą awarię nie zdążyłem wrócić na narodziny córki). Jestem mu bardzo wdzięczny za wsparcie, które mi dawał, ale również za to, że cały czas mogę na niego liczyć. To samo staram się zapewnić moim dzieciom. Chcę by wiedziały, że mogą na mnie liczyć zawsze i w każdej sprawie. A wartości, które przekazuję Natalii i Szymonowi to pozytywne myślenie, cieszenie się z małych rzeczy, bycie uczciwym i dobrym człowiekiem, sumiennie wykonywanie swoich obowiązków oraz by nie narzekać z byle powodu. Jeśli któreś z nich będzie chciało kontynuować rodzinną tradycję to otrzymają ode mnie pełne wsparcie, takie jakie ja dostałem od taty.



Dziękuję za przesympatyczną rozmowę. Życzę Wam, żeby każda droga prowadziła Was bezpiecznie do domu, gdzie czekają najbliżsi. Bezpiecznej trasy i wiele szczęśliwych chwil z rodziną!

Rozmawiała: Monika Słotwińska-Persak
Do ulubionych
FIRMOWY SPOTLIGHT
LINK Sp. z o.o.


NAJNOWSZE WIADOMOŚCI

NASZE WYWIADY

OPINIE

NASZE RELACJE

Photo by Josh Hild from Pexels