Josephs.ScotBorowiak Properties Ltd

Zaproponowano mu stanowisko w Polsce, gdzie mógłby zarabiać 2400 euro miesięcznie...

Utworzona: 2023-09-05


Zrzeszenie niemieckich związków zawodowych DGB w Hesji i Turyngii na przykładzie zaprezentowało proces zatrudniania i wyzysk z jakim spotykają się kierowcy pracujący dla polskiego przewoźnika.

Rośnie presja na polską firmę

Niedawno polska Państwowa Inspekcja Pracy przeprowadziła kontrolę firm zatrudniających strajkujących i zapowiedziała konsekwencje prawne. Ustalono, że zatrudniani kierowcy otrzymywali wynagrodzenie, ale tylko za bardzo ograniczoną liczbę godzin. Ponadto przedstawiciele firmy nie okazali danych z tachografów, jako dowodu przepracowanych godzin, ponieważ były one uszkodzone.

Związek zawodowy NSSZ Solidarność wezwał polskiego premiera do natychmiastowych działań przeciwko przewoźnikowi. Oczekuje, że rząd podejmie działania, które zapobiegną podobnym sytuacjom w przyszłości i umożliwią szybkie wykluczenie z polskiego rynku osób i firm łamiących prawa pracownicze.

Jak działa system wyzysku

Zrzeszenie niemieckich związków zawodowych DGB w Hesji i Turyngii przedstawiło proceder:

kierowca Y spoza UE zgłasza się do polskiego pośrednika pracy znając wyłącznie język ojczysty. Zostaje mu zaproponowane stanowisko, na którym może zarobić 2400 euro miesięcznie. Jednak, by kierowca Y mógł podjąć pracę musi wyłożyć 1000 euro za przekazanie polskiemu pracodawcy informacji, na podstawie których ten będzie mógł uzyskać niezbędne dokumenty. Po otrzymaniu polskiej wizy Y przyjeżdża do Polski, gdzie trwa proces przygotowywania dokumentów. Na miejscu pośrednik informuje go, że konieczne jest uiszczenie kwoty 5500 zł (1231,67 euro), tytułem kosztów administracyjnych związanych z przetwarzaniem jego dokumentów. W końcu kierowca Y podpisuje umowę i rozpoczyna pracę. Każdego miesiąca otrzymuje zróżnicowane wynagrodzenie, którego wysokość waha się między 120 a 286 euro. Y przebywa w trasie bez przerwy i mieszka w kabinie swojej ciężarówki. Podczas kontroli drogowej przeprowadzonej przez funkcjonariuszy niemieckiego Urzędu ds. Logistyki i Mobilności (BALM), okazuje się, że nie posiada prawa jazdy ani dokumentu potwierdzającego uprawnienia kierowcy. Na firmę zostaje nałożona kara w wysokości 5000 euro, którą przewoźnik wpłaca a następnie obciąża nią kierowcę, informując że zostanie ona potrącona z jego wynagrodzenia.

Przedstawiony przykład ilustruje niepewną sytuację kierowców, którzy nie otrzymują należnego im wynagrodzenia. Są niesłusznie narażani na obciążenia finansowe w sprawach, za które odpowiada firma.

Niemieccy klienci i partnerzy biznesowi muszą teraz znaleźć rozwiązanie

Duże korporacje, do których należą produkty nadal znajdujące się w Gräfenhausen, muszą teraz znaleźć rozwiązanie. Polski przewoźnik poinformował niektóre z tych firm, że tu pomoże jedynie policja. Zdaniem przedstawicieli polskiej firmy, to kierowcy złamali prawo. Ci zaś uważają się za pokrzywdzonych i chcą jedynie odzyskać należne im pieniądze i zwrócić je rodzinom.

Więcej informacji o strajku w materiałach ⬇

Ta sama firma i znów ten sam problem. Kierowcy ciężarówek wracają do Gräfenhausen

Protest w Gräfenhausen przybiera na sile - obecnie ponad 80 kierowców oczekuje na wynagrodzenia

Brak miejsca w Gräfenhausen. Policja zamknęła parking strajkowy

Firma zgłasza strajkujących kierowców do niemieckiej prokuratury

Strajkowy przestój czy może cisza przed burzą?

Przesłuchania kierowców w Gräfenhausen

Pierwsi kierowcy w Gräfenhausen otrzymali pieniądze

Źródło: DGB
Do ulubionych
FIRMOWY SPOTLIGHT
LINK Sp. z o.o.


NAJNOWSZE WIADOMOŚCI

NASZE WYWIADY

OPINIE

NASZE RELACJE

Photo by Josh Hild from Pexels