Teoria i praktyka
Na pierwszy rzut oka, unijne przepisy dotyczące procedury wywozu wydają się dość klarowne. Co prawda nie bardzo wiadomo, czemu właściwie miały służyć regulacje dotyczące tzw. „właściwości miejscowej”, no ale cóż, mądre czy głupie, prawo jest prawem („dura lex, sed lex”).Zgodnie z art. 221 ust. 2 rozporządzenia wykonawczego Komisji (UE) nr 2015/2447, następujące urzędy celne są właściwe dla objęcia towarów procedurą wywozu:
a) urząd celny właściwy dla siedziby eksportera;
b) urząd celny właściwy dla miejsca, gdzie towary są pakowane lub ładowane do transportu wywozowego;
c) inny urząd celny w danym państwie członkowskim właściwy dla danej operacji ze względów administracyjnych (…)
W przypadkach uzasadnionych okolicznościami danej sprawy inny urząd celny znajdujący się w lepszej lokalizacji do przedstawienia towarów organom celnym także jest właściwy dla objęcia towarów procedurą wywozu.
Konia z rzędem temu, kto jednoznacznie przetłumaczy z języka unijnych biurokratów na dowolny zrozumiały język, co oznacza „lepsza lokalizacja” i jakie „okoliczności” można uznać za „uzasadnione”. No, ale ostatecznie do tego brukselskiego bełkotu jesteśmy już przyzwyczajeni; chcielibyśmy tylko, żeby te sformułowania były w miarę konsekwentnie interpretowane na całym obszarze celnym UE – co niestety nie ma miejsca. W Niemczech właściwość miejscowa jest równie święta jak Oktoberfest – albo może i świętsza, jeśli wziąć pod uwagę, że ostatnio owe październikowe święto odbywa się głównie we wrześniu. W Polsce bywa z tym różnie – generalnie można zaryzykować tezę, że, im bardziej na wschód jest położone dane CUDO (Centrum Urzędowe Dokonywania Odpraw), tym bardziej elastycznie podchodzi się tam do kwestii właściwości miejscowej, która z kolei najbardziej rygorystycznie egzekwowana jest w zachodnich regionach kraju (aczkolwiek z pewnymi wyjątkami).
Alternatywa, czyli brak alternatywy
Na właściwość miejscową można sobie ponarzekać, ale świadomy swoich obowiązków eksporter potrafi ostatecznie jakoś pogodzić się z tym bezsensownym przepisem. Gorzej jest, gdy spojrzymy na dokumentowanie wywozu towarów za granicę, w celu zastosowania zerowej stawki VAT. Zgodnie z art. 2 ustawy o podatku od towarów i usług, o eksporcie możemy mówić wyłącznie wówczas, jeśli wywóz towarów poza terytorium Unii Europejskiej zostanie potwierdzony przez właściwy organ celny określony w przepisach celnych.Art. 41 ust. 6 tej samej ustawy wskazuje, iż:
6. Stawkę podatku 0% stosuje się w eksporcie towarów, o którym mowa w ust. 4 i 5, pod warunkiem że podatnik przed upływem terminu do złożenia deklaracji podatkowej za dany okres rozliczeniowy otrzymał dokument potwierdzający wywóz towaru poza terytorium Unii Europejskiej.
6a. Dokumentem, o którym mowa w ust. 6, jest w szczególności:
1) dokument w formie elektronicznej otrzymany z systemu teleinformatycznego służącego do obsługi zgłoszeń wywozowych albo potwierdzony przez właściwy organ celny wydruk tego dokumentu; (…)
Wspomniany w tym przepisie „dokument w formie elektronicznej otrzymany z systemu teleinformatycznego służącego do obsługi zgłoszeń wywozowych” to nic innego jak komunikat IE 599, generowany przez system AES. Brak komunikatu IE 599 wskazuje na to, że albo towary nie opuściły obszaru celnego Unii Europejskiej, albo też fakt ten nie został odpowiednio odnotowany w systemach przez organy celne. Tak czy tak, eksporter nie ma w tym przypadku podstaw do zastosowania zerowej stawki VAT.
Teoretycznie, brak komunikatu IE 599 nie oznacza, że wszystko jest już stracone. Przepisy przewidują bowiem możliwość udowodnienia faktu wywozu towaru metodami alternatywnymi, o których mowa w art. 335 ust. 4 Rozporządzenia Wykonawczego Komisji (UE) 2015/2447 z dnia 24 listopada 2015 r. ustanawiającego szczegółowe zasady wykonania niektórych przepisów rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 952/2013 ustanawiającego Unijny Kodeks Celny:
Artykuł 335
Postępowanie poszukiwawcze
(…) 4. Jeżeli urząd celny wywozu poinformuje zgłaszającego o tym, że urząd celny wyprowadzenia nie udzielił odpowiedzi w terminie określonym w ust. 3, zgłaszający może przedstawić urzędowi celnemu wywozu dowody świadczące o tym, że towary opuściły obszar celny Unii.
Dowody te może w szczególności stanowić jeden z następujących dokumentów lub kilka z nich:
a) kopia potwierdzenia dostawy podpisana lub uwierzytelniona przez odbiorcę spoza obszaru celnego Unii;
b) dowód zapłaty;
c) faktura;
d) potwierdzenie dostawy;
e) dokument podpisany lub uwierzytelniony przez przedsiębiorcę, który wyprowadził towary poza obszar celny Unii;
f) dokument przetworzony przez organ celny państwa członkowskiego lub państwa trzeciego zgodnie z zasadami i procedurami mającymi zastosowanie w danym państwie;
g) prowadzony przez przedsiębiorców rejestr towarów dostarczonych na statki morskie, statki powietrzne lub instalacje morskie.
Proszę zauważyć, iż w rozporządzeniu użyto znamiennych słów „dowody te może w szczególności stanowić jeden z następujących dokumentów”, co sugeruje, że mamy w tym przypadku do czynienia z katalogiem otwartym – organ celny może uznać wywóz towaru za dokonany również na podstawie dowodów innych, niż te wskazane w treści rozporządzenia.
Niestety, również w tej kwestii poszczególne urzędy celno-skarbowe pozwalają sobie na daleko posuniętą dowolność interpretacyjną. Niektóre z nich uznają, że której eksporter w celu udowodnienia faktu wywozu towaru za granicę może przedłożyć tylko i wyłącznie „poświadczenie odprawy celnej sporządzony / poświadczony przez organ celny zgodnie z zasadami i procedurami mającymi zastosowanie w danym państwie, tłumaczenie odprawy importowej” (pisownia, składnia i interpunkcja zacytowana dosłownie z oryginalnej korespondencji urzędowej – przepraszamy w tym miejscu osoby o standardowej wrażliwości językowej za wrażenia towarzyszące lekturze tych sformułowań).
Warto dodać w tym miejscu, że urzędy potrafią się domagać urzędowych tłumaczeń dokumentów nie tylko z języka suahili czy Indian Navaho, lecz również z języka angielskiego.
Krokodyla daj mi luby
Zastanówmy się jeszcze, czym właściwie jest lub może być „poświadczenie odprawy celnej sporządzony/poświadczony przez organ celny zgodnie z zasadami i procedurami mającymi zastosowanie w danym państwie”. Jest to de facto nic innego jak komunikat (lub seria komunikatów) wygenerowanych przez system celny, obsługujący zgłoszenia importowe w danym państwie. Era papierowych dokumentów, opatrzonych pieczęcią i podpisem funkcjonariusza celnego odeszła w niebyt kilkanaście lat temu. W jaki zatem sposób eksporter ma dostarczyć organowi celnemu „poświadczony przez organ celny” komunikat z odprawy importowej, skoro jest to plik systemowy?Wszystko w swoim czasie...
Żartobliwa definicja dyplomaty mówi, iż jest to ktoś, kto dziesięć razy zastanowi się zanim nic nie powie i według podobnych zasad działają również niektóre Urzędy Celno-Skarbowe – sprawa jest badana gruntownie przez kilkanaście miesięcy, po czym i tak wniosek eksportera zostaje odrzucony. Kodeksowy termin 120 dni przewidziany na rozpatrzenie wniosku strony nie ma tu znaczenia, decyzja jest wydawana WE WŁAŚCIWYM CZASIE. Niektóre sprawy potrafią się ciągnąć ponad 2 lata i nie są to wcale jakieś wyjątkowo skomplikowane przypadki.Ukrócić samowolki!
Reasumując: polskie organy celne, w zależności od lokalizacji różnie interpretują te same przepisy unijnego prawa celnego. Niektóre z nich pracują bez zarzutu, szybko, sprawnie i zgodnie z prawem rozpatrując otrzymane wnioski, podczas gdy inne prowadzą sprawy w sposób wręcz skandaliczny, przedłużając postępowania do granic absurdu i wymagając od petenta dostarczania dokumentów, których z powodów obiektywnych nie jest w stanie dostarczyć.Czy rzeczywiście nic z tym nie można zrobić ? Otóż można – wystarczy tylko chcieć. Polskie przepisy przewidują możliwość wyznaczenia konkretnego organu Krajowej Administracji Skarbowej (dyrektora jednej z Izb Administracji Skarbowej) do wykonywania określonych zadań. Wystarczyłoby, aby zadania związane z potwierdzaniem wywozu towarów za granicę w trybie art. 335 rozporządzenia wykonawczego powierzyć jednemu wskazanemu organowi, bez względu na lokalizację, w której dokonano zgłoszenia wywozowego. Sprawy rozpatrywane przez ten sam organ byłyby siłą rzeczy prowadzone bardziej spójnie i konsekwentnie niż obecnie w ramach szesnastu różnych IAS. Jedna byłaby również kolejka, co wyeliminowałoby zdarzające się obecnie patologie, kiedy to dwie bliźniaczo podobne sprawy są rozpatrywane w mieście na literę „K” np. w kilkanaście dni, za to w mieście na literę „W” w terminie przekraczającym 2 lata, przy czym ostateczne rozstrzygnięcia obu UCS-ów są diametralnie różne.
Proste, nieprawdaż? Coś mi mówi, że zbyt proste, aby mogło stać się wykonalne.
Autor: Piotr Sienkiewicz, Dyrektor Zarządzający Rusak Business Services