Sprzedaż paliw na naszych stacjach jest obecnie około dwukrotnie większa od standardowego poziomu. Dostawy na stacje są realizowane i dysponujemy zapasami zapewniającymi ich ciągłość. Przypominamy o wprowadzonych rozwiązaniach, które umożliwiają obsługę wszystkich klientów pic.twitter.com/mTnuGweFuL
— Joanna Zakrzewska (@RzecznikORLEN) February 25, 2022
Od wczoraj na stacjach paliw niemal w całym kraju można było zaobserwować długie kolejki samochodów. Zmotoryzowani obawiając się możliwych braków paliwa i podwyżki cen szturmowali stacje, by zdążyć zatankować swoje auta. Sytuację tą nakręcało między innymi około 30 kont facebook'owych. Nie pomagały nawet wspólne oświadczenia Spółki PKN Orlen, Grupy Lotos i PERN, że "transport ropy naftowej rurociągiem z kierunku wschodniego do Polski odbywa się zgodnie z harmonogramem tłoczeń".
Daniel Obajtek, Prezes Zarządu PKN ORLEN poinformował w mediach społecznościowych, że w trybie natychmiastowym rozwiąże umowę z każdą stacją, jak również innym odbiorcą czy operatorem stacji korzystających z szyldu PKN ORLEN, który będzie manipulował cenami paliw. W godzinach popołudniowych przekazał, że rozwiązano natychmiastowo umowy z 9 stacjami sztucznie zawyżającymi ceny. W drodze są wypowiedzenia dla właściciela 8 stacji kupujących ich paliwa i 1 stacji korzystającej z ich logo.
W trybie natychmiastowym rozwiążemy umowę z tą stacją, jak również z każdym innym odbiorcą naszych paliw czy operatorem stacji korzystającej z naszego szyldu, który będzie próbował wykorzystać aktualną sytuację do nieuczciwych praktyk i manipulowania cenami paliw https://t.co/jMYAAohGO1
— Daniel Obajtek (@DanielObajtek) February 24, 2022
Jak zaznaczyła w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes Halina Pupacz, prezes zarządu Polskiej Izby Paliw Płynnych, jest tak wiele niewiadomych i tak wiele czynników, które wpływają na cenę finalną paliw, że nie podejmie się powiedzieć publicznie, że ta cena będzie wyższa, czy niższa. Natomiast biorąc pod uwagę wszystkie aspekty, zarówno związane z transformacją energetyczną, jak również związane z sytuacją geopolityczną, trudno jest oczekiwać, żeby ta cena pozostawała na tym poziomie, który chcielibyśmy wszyscy, czyli na poziomie około pięciu złotych z groszami.
Na wieść o ataku wojsk rosyjskich na Ukrainę, co nastąpiło nad ranem 24 lutego, rynki finansowe natychmiast zareagowały ucieczką kapitału do tzw. bezpiecznych przystani. Podrożała większość surowców, a ropa naftowa po raz pierwszy od połowy 2014 roku przekroczyła granicę 100 dol. za baryłkę. W dodatku inwestorzy przekierowali strumienie pieniędzy na amerykańskie aktywa, w wyniku czego umocnił się dolar. W ten sposób ropa w złotych podrożała mocniej niż w dolarach. A drożejące surowce to dodatkowa pożywka dla wzrostu cen. Konflikt oznacza nowy impuls inflacyjny. W tej sytuacji prawdopodobnie potrzebne będzie wydłużenie cyklu podwyżek stóp procentowych i prolongowanie tarcz antyinflacyjnych.
Źródło: biznes.newseria.pl/twitter