Dochodzi do tego słaba złotówka. Można mieć różne poglądy na obecną sytuację polityczną w Polsce, ale fakty są niepodważalne. Ostatnio gazety codzienne uderzyły na alarm, informując, że oprocentowanie naszych obligacji rządowych przekroczyło 9 %. To bardzo dużo. Wysoka inflacja i nienajlepsze notowania Polski w UE sprawiają, że płacimy coraz więcej za pożyczane w kraju (od banków) i na świecie pieniądze. To wpływa także na kurs naszego złotego, który słabnie do dolara USA. W konsekwencji rzutuje na cenę paliwa. Im droższy dolar, tym jest ona wyższa, bowiem właśnie w tej walucie notowana jest ropa naftowa.
Sytuacja robi się nieciekawa. Wiele firm kończy działalność, inne są u kresu sił. Nie można im proponować jeszcze wyższych cen za transport, który drożeć też musi. Dlatego wszyscy szukają możliwości obniżenia własnych kosztów. Czy wzorem innych branż, można próbować kupować paliwo grupowo, aby uzyskać większe rabaty?
Można szukać, próbować. Ale w obecnych warunkach, zawieranie umowy długofalowej może być trudne. Mamy niepewne czasy. Takie umowy próbują już zawierać m.in. przedsiębiorstwa komunikacji miejskiej. Im większe ilości, tym większa siła przebicia. Im większą grupę zakupową uda się utworzyć, tym lepsza pozycja negocjacyjna. Historia zakupowa, czy możliwości kredytowe podmiotów też mają znaczenie. Zaś rabaty są kwestią indywidualną – mówi nam Dr Jakub Bogucki z portalu e-petro.pl.Jednak w przypadku paliwa, strona techniczna takiego przedsięwzięcia nie wydaje się prosta. Więksi przewoźnicy mają swoje karty paliwowe lub flotowe i umowy z ich wystawcami. Druga kwestia, to gdzie kupować to paliwo. Hurtowni jest dużo, ale kto może faktycznie zaproponować dobrą cenę, konkrecyjne upusty? Jak wiemy, od niedawna, jedynym hurtowym monopolistą na rynku jest Orlen, który sprzedaje paliwo w dużych ilościach innym sieciom, wielkim hurtowniom i detalicznie na swoich stacjach. Szczegółowe informacje na ten temat nie są dostępne. Paliwo jest najtrudniejszym do obniżenia ceny elementem kosztów, jeśli myślimy o grupowych zakupach.
Inne możliwości
Są jednak inne elementy kosztów własnych przewoźników, które też można pomniejszyć. Jak wspomniano wyżej, „w kupie siła”. Im większe zakupy, tym lepsza pozycja negocjacyjna. A są przecież ubezpieczenia pojazdów, w przypadku aut ciężarowych, dużo wyższe od osobowych. Tam konkurencja jest duża. Zaś w przypadku przewoźników, ubezpieczyciele wiedzą, że zarabiają na przewozach i zapłacić muszą, aby to dalej robić. Płacą, bo to dla nich swego rodzaju inwestycja.Tu jest pole do popisu. Jeśli do ubezpieczyciela zgłosi się co najmniej kilkaset pojazdów, to stawki mogą być niższe. Tam rentowność jest dużo wyższa, niż w przypadku prywatnych właścicieli aut osobowych.
Inne przykład, ogumienie. Kosztuje niemało. Przewoźnicy międzynarodowi z reguły kupują opony klasy premium, ze względu na ich jakość, trwałość i surowe wymogi zagranicznych służb kontrolnych. Czasem także na życzenie zleceniodawców. Np. z reguły przewozy paliw cysternami są zlecane tylko przewoźnikom, którzy mają kontrakty serwisowe na ogumienie, ponieważ to gwarantuje jego jakość. Tu również jest miejsce na zawieranie umów grupowych. Jeśli serwis ogumienia dostanie propozycję obsługi dodatkowych kilkuset pojazdów, na pewno rozważy korzystną ofertę dla nich.
To samo można powiedzieć o warsztatach lakierniczych, albo naprawy szyb. Gdy kilka lub kilkanaście firm podpisze umowę na wykonywanie tych napraw tylko w jednej sieci lub jednym warsztacie, również mogą liczyć na zniżki. I wreszcie sam tabor. Powoli mija czas, gdy na pojazdy czekało się kilka lub kilkanaście miesięcy. Dotyczyło to szczególnie popularnych, powszechnie używanych typów i modeli. Producenci pojazdów opanowali sytuację z dostawcami i surowcami, a jednocześnie osłabienie koniunktury i atmosfera wokół całej gospodarki sprawiają, że zapotrzebowane na transport, a co za tym idzie na pojazdy, też słabnie. Rynek sprzedawcy powoli ustępuję rynkowi nabywcy. I to też jest szansa na lepsze, tańsze zakupy. Perspektywa sprzedaży, np. w ciągu roku, kilkuset pojazdów konkretnemu nabywcy, jest dla każdego dealera, czy każdej marki, łakomym kąskiem. Można kupować taniej, negocjować lepsze warunki kontraktów serwisowych, wydłużonych okresów gwarancyjnych czy wyposażenia dodatkowego.
Czasy są takie, że każdy przedsiębiorca powinien przeanalizować, co jeszcze może zrobić, aby obniżyć własne koszty.
Możliwości jest dużo. Gdy jednak już większość z nich została zrobiona w poprzednich latach lub miesiącach, warto pomyśleć o kolejnym kroku. Rozejrzeć się, czy aby nie można się zjednoczyć z innymi i kupować towary lub usługi taniej – radzi prezes MaWo Group Wojciech Romaniuk.Niewykluczone, że w dobie szybko rosnących cen, pojawią się oferty grupowych zakupów także dla przewoźników. Około 90 % z nich należy do grupy „małych i średnich”, mają zwykle do 10 pojazdów. To dla nich szansa, aby jeszcze lepiej stawiać czoła gigantom, którzy mają już na starcie dobrą pozycję wyjściową przy kupowaniu paliwa oraz innych towarów i usług.
Takie oferty powinny się pojawić. Ale powinni to robić fachowcy, a nie istniejące organizacje transportowców. One od lat zajmują się innymi sprawami, i niech tak zostanie. Ważne jest, aby sami przewoźnicy chcieli się łączyć w większe grupy zakupowe, dzięki którym mogą zarobić trochę na obniżeniu kosztów własnych - kończy prezes Romaniuk.