ID: 280185
Dlaczego jest tak, że Polak musi mieć nad głową BAT?
ID: 280185
ID: 280185
Wiecie czego nie potrafię zrozumieć. My Polacy, mamy kilka niesamowitych cech narodowych, z którymi w zasadzie nie wiadomo co zrobić.
Stary dowcip, w którym międzynarodowy statek turystyczny został częściowo zalany wodą i aby z przeciążenia nie zatonął, trzeba było namówić pasażerów aby wyskoczyli do wody i popłynęli do brzegu wpław. Kapitan poprosił swojego zastępcę, aby przekazał tę prośbę pasażerom. Wrócił i powiedział, że zadanie wykonał.
kapitan aż zdębiał ze zdumienia. Wszystkie narodowości, kiedy usłyszały że jest taka konieczność, to popłynęły do brzegu. Jednak kapitan nie wiedział, jak jego zastępca namówił do skoku Polaków.
Polaków? To bardzo proste. Powiedziałem im, że skakanie do wody jest surowo zabronione.
Prawda, że śmieszne? Tylko że nie bardzo.
Jednak mamy coś takiego. Kiedy wybuchła pandemia koronowirusa i rządy zalecały noszenie maseczek, tylko w Polsce musiała interweniować policja.
Druga kategoria naszej inności, to jest prowadzenie samochodu.
Polak do auta zaopatruję się, jak na wojnę. Siekiera w bagażniku, nóż pod fotelem, a w kieszeni gaz pieprzowy.
Kiedy Polak stoi w kolejce w sklepie, czeka na autobus na przystanku, albo robi zakupy, można mu nadepnąć na stopę, można się potknąć i o niego oprzeć, albo nawet zagapić się i w niego wejść. W każdej z tych sytuacji, wystarczy się uśmiechnąć i przeprosić za zaistniałą sytuację, a atmosfera zostanie rozładowana. Uderzony, popchnięty, czy nawet nadepnięty Polak, uśmiechnie się i powie że nic się nie stało. Przedwczoraj w kastoramie facet niósł do kasy jakieś listwy, obracał się z nimi i przymalował w łysinę innemu facetowi. Przeprosił go, kajał się, a uderzony, chociaż żona i kasjerka tamowały krwawienie z rozciętego łba, powiedział że nic się nie stało.
Jeżeli natomiast ten sam grzeczny, tolerancyjny i wyrozumiały Polak wejdzie do samochodu, zamienia się w bestię. Tutaj nie trzeba rozcinać mu łepetyny aluminiowymi listwami. Tutaj wystarczy się zagapić na światłach i ruszać z dwusekundowym opóźnieniem. Na sklepowym parkingu, wystarczy się zagapić w poszukiwaniu wolnego miejsca i już można dostać gazem po oczach. Bójka o wolne miejsca, egzekwowanie pierwszeństwa przejazdu "po trupach" i obraza za to, że ktoś nie zdążył wyprzedzić. Wszystko szybko zamienia się w wojne na drodze.
Jednak wystarczy, że 3 km dalej staną i spotkają się na stacji paliw, a tam już przepuszczają się w drzwiach. Jeśli trafi się kobieta, to nie tylko przepuszczą ja w drzwiach, ale jeśli ładna, to nawet puszczą ją bez kolejki do kasy. Tam nikomu się nie śpieszy, nikt nie goni i każdy ma czas. Wyjadą na autostradę i znów każdego diabeł ściga.
O co chodzi?
Kierowcy ciężarówek podobnie. Na autostradzie nie wytrzyma jazdy 87. Może jechać 91, ale 50 kilometrowy sznur pojazdów jedzie 87, to on będzie wyprzedzał po jednym i wciskał się w pozostawione luki. Od niemieckiej granicy do Wrocławia wyprzedził taką metodą 10 samochodów. 10 samochodów. Kiedy zjechał na obwodnicę Wrocławia i inni pojechali prosto, to go na wiadukcie dogoniłem. Po co i gdzie tak gonił? To jest złudzenie szybkości. Jemu się zdawało, że będzie dużo szybciej.
Ja wam to policzę. Naprawdę.
Jadąc 80 km/h, pokonujesz 80 km w 60 minut. 8km w 6 minut. 4km w 3 minuty i 2 km w 90 sekund. Pomiędzy Kątami Wrocławskimi a Kostomłotami, jest 10 kilometrowy odcinkowy pomiar prędkości. Jadąc 80 km/h, pokonujesz te 10km w 7, 5 minuty. 7, 5 minuty.
Jadąc 90 km/h i ryzykując mandat, pokonujesz ten dystans w (policzmy 9km w 6 minut, więc 3 km w 2 minuty. 1km w 40 sekund. ) 6minut i 40 sekund.
7 minut i 30 sekund minus 6 minut i 40 sekund = 50 sekund.
Na odcinku 10 km tracisz 50 sekund. Co to jest? Niektórzy dłużej pod rampę cofają. To jest średni czas, przez jaki świeci się czerwone światło na większości wrocłąwskich skrzyżowań. Po co tak pędzić?
No ale możliwe, że działa mechanizm ze statku. Jeżeli wyprzedzanie jest zakazane, to trzeba wyprzedzić.
Wiecie czego nie potrafię zrozumieć. My Polacy, mamy kilka niesamowitych cech narodowych, z którymi w zasadzie nie wiadomo co zrobić.
Stary dowcip, w którym międzynarodowy statek turystyczny został częściowo zalany wodą i aby z przeciążenia nie zatonął, trzeba było namówić pasażerów aby wyskoczyli do wody i popłynęli do brzegu wpław. Kapitan poprosił swojego zastępcę, aby przekazał tę prośbę pasażerom. Wrócił i powiedział, że zadanie wykonał.
kapitan aż zdębiał ze zdumienia. Wszystkie narodowości, kiedy usłyszały że jest taka konieczność, to popłynęły do brzegu. Jednak kapitan nie wiedział, jak jego zastępca namówił do skoku Polaków.
Polaków? To bardzo proste. Powiedziałem im, że skakanie do wody jest surowo zabronione.
Prawda, że śmieszne? Tylko że nie bardzo.
Jednak mamy coś takiego. Kiedy wybuchła pandemia koronowirusa i rządy zalecały noszenie maseczek, tylko w Polsce musiała interweniować policja.
Druga kategoria naszej inności, to jest prowadzenie samochodu.
Polak do auta zaopatruję się, jak na wojnę. Siekiera w bagażniku, nóż pod fotelem, a w kieszeni gaz pieprzowy.
Kiedy Polak stoi w kolejce w sklepie, czeka na autobus na przystanku, albo robi zakupy, można mu nadepnąć na stopę, można się potknąć i o niego oprzeć, albo nawet zagapić się i w niego wejść. W każdej z tych sytuacji, wystarczy się uśmiechnąć i przeprosić za zaistniałą sytuację, a atmosfera zostanie rozładowana. Uderzony, popchnięty, czy nawet nadepnięty Polak, uśmiechnie się i powie że nic się nie stało. Przedwczoraj w kastoramie facet niósł do kasy jakieś listwy, obracał się z nimi i przymalował w łysinę innemu facetowi. Przeprosił go, kajał się, a uderzony, chociaż żona i kasjerka tamowały krwawienie z rozciętego łba, powiedział że nic się nie stało.
Jeżeli natomiast ten sam grzeczny, tolerancyjny i wyrozumiały Polak wejdzie do samochodu, zamienia się w bestię. Tutaj nie trzeba rozcinać mu łepetyny aluminiowymi listwami. Tutaj wystarczy się zagapić na światłach i ruszać z dwusekundowym opóźnieniem. Na sklepowym parkingu, wystarczy się zagapić w poszukiwaniu wolnego miejsca i już można dostać gazem po oczach. Bójka o wolne miejsca, egzekwowanie pierwszeństwa przejazdu "po trupach" i obraza za to, że ktoś nie zdążył wyprzedzić. Wszystko szybko zamienia się w wojne na drodze.
Jednak wystarczy, że 3 km dalej staną i spotkają się na stacji paliw, a tam już przepuszczają się w drzwiach. Jeśli trafi się kobieta, to nie tylko przepuszczą ja w drzwiach, ale jeśli ładna, to nawet puszczą ją bez kolejki do kasy. Tam nikomu się nie śpieszy, nikt nie goni i każdy ma czas. Wyjadą na autostradę i znów każdego diabeł ściga.
O co chodzi?
Kierowcy ciężarówek podobnie. Na autostradzie nie wytrzyma jazdy 87. Może jechać 91, ale 50 kilometrowy sznur pojazdów jedzie 87, to on będzie wyprzedzał po jednym i wciskał się w pozostawione luki. Od niemieckiej granicy do Wrocławia wyprzedził taką metodą 10 samochodów. 10 samochodów. Kiedy zjechał na obwodnicę Wrocławia i inni pojechali prosto, to go na wiadukcie dogoniłem. Po co i gdzie tak gonił? To jest złudzenie szybkości. Jemu się zdawało, że będzie dużo szybciej.
Ja wam to policzę. Naprawdę.
Jadąc 80 km/h, pokonujesz 80 km w 60 minut. 8km w 6 minut. 4km w 3 minuty i 2 km w 90 sekund. Pomiędzy Kątami Wrocławskimi a Kostomłotami, jest 10 kilometrowy odcinkowy pomiar prędkości. Jadąc 80 km/h, pokonujesz te 10km w 7, 5 minuty. 7, 5 minuty.
Jadąc 90 km/h i ryzykując mandat, pokonujesz ten dystans w (policzmy 9km w 6 minut, więc 3 km w 2 minuty. 1km w 40 sekund. ) 6minut i 40 sekund.
7 minut i 30 sekund minus 6 minut i 40 sekund = 50 sekund.
Na odcinku 10 km tracisz 50 sekund. Co to jest? Niektórzy dłużej pod rampę cofają. To jest średni czas, przez jaki świeci się czerwone światło na większości wrocłąwskich skrzyżowań. Po co tak pędzić?
No ale możliwe, że działa mechanizm ze statku. Jeżeli wyprzedzanie jest zakazane, to trzeba wyprzedzić.
~Cyprian Kleofas Kozłowicz*.warszawa.vectranet.pl
*.warszawa.vectranet.pl
Posty (13)
~Cyprian Kleofas Kozłowicz | jak w temacie... | |||
~kiero | Wciąż na tym odcinku trafiają się idioci podobni do Cypriana, co od Katowic cisną non -stop 89 na odcięciu, a jak zobaczą informacje o odcinkowym pomiarze to nagle hamują do 80. | |||
~Siofernabezrobociu | O i pisior kiero pokazał ze ma pusty łeb | |||
~Siofernabezrobociu | Za długi tekst, czytał ale hcooya zrozumiał | |||
~Robert | Na tym odcinku j pomiarowym jedzie się normalnie i nie trzeba zwalniać. | |||
tagoo
| A ty przeczytałeś lemingu? ! | |||
~Robert | Także rudzia jak zawsze nie zabłysła znajomością przepisów. | |||
~Siofernabezrobociu | 8 minut temu A ty przeczytałeś lemingu? ! I zrozumiałem co Cyprian miał na mysli, ty pisiorku pewnie dalej nie ogarniasz ale to u was normalne | |||
tagoo
| Jeśli mnie oceniasz względem siebie, to tak masz rację... Brawo ty... | |||
~sid | j adac 80kmh nigdy nie uda ci sie zrobic 80 kilometrow w 60 minut, musial bys co najmniej 84kmh jechac, tak to wyglada w praktyce | |||
tagoo
| Takie niepotrzebnie wyprzedzanie aut jadących w szeregu kilometrami, nazywa się o ile dobrze pamiętam z zajęć na egzaminatora prawa jazdy z psycholożką transportu syndromem auta poprzedzającego. Kierowca złudnie sądzi, że jak wyprzedzi auto, to szybciej dojedzie. A tak naprawdę będzie załóżmy jedynie 80-100 metrów dalej w przypadku auta ciężarowego, a osobowego 40-50 metrów. Czy można to przełożyć na o tyle szybsze dojechanie do celu, aby warte było podejmowanego ryzyka i stwarzanego zagrożenia dla innych użytkowników drogi? Nie ma odpowiedzi zdecydowanej i jednoznacznej, a raczej stawia takie postępowanie na minus dla kierowcy wykonującego manewr wyprzedzania. Ale sytuacje opisane przez Cypka są trafne i trzymające w napięciu. | |||
tagoo
| Ale krew musiała się polać tak, czy inaczej... :) | |||
~robert2 | A to cypek jeszcze nie siedzi za spalenie sasiada |
Opcje - szybkie linki
Wybierz
Wątki Admina
Wybierz
TOP 20 - przez was wybrane
Wybierz
OSTATNIO KOMENTOWANE
Ogromna prośba...
Reklama to nasze JEDYNE źródło dochodu.
Reklam nie jest wiele, nie wyskakują, nie zasłaniają żadnych treści, ale umożliwiają utrzymanie redakcji.
Proszę pomóż, dodaj etransport.pl do wyjątków Twojej aplikacji.