~też kierowca
| W reno transie nowi maja przechlapane. Jeszcze bardziej Ci, którzy nie znają swoich praw, bo pan Majkel z Keczupem lubią straszyć. Nie dojechałem na czas i usłyszałem, że zostanę obciązony za spóźnienie.
Spokojnie i bez nerwów zapytałem jaka ustawa narzuca na mnie prędkość minimalną.
Jechałem powoli, bo tam nie było autostrad, była mgła i trafiały się korki na drodze. Nie pojadę na złamanie karku i nie przekroczę czasu pracy, dla ich "widzimisię". Ja nie będę odpowiadał za to, że ktoś w firmie popatrzył na mapę, wyliczył średnią i uznał, że mam być na... ! Jak obiecał, że będę to niech się z tego teraz tłumaczy. Jak chcą to bardzo proszę, możemy się sądzić, a ja w sądach praktykę miałem. Studiowałem prawo na wydziale dziennym we Wrocławiu i choć nie skończyłem, to sporo mam kolegów ze studiów, którzy są teraz adwokatami, radcami prawnymi, sędziami itp. I nie to, żebym liczył na coś po znajomości. Po prostu dobrze napisany wniosek, podanie, czy umowę mam na telefon i bezpłatnie. To było na tyle, więcej o szybkości i spóźnieniach nie usłyszałem. | | | |
~też kierowca
| No ale nie wińcie firmy za to, że auta zdezelowane. Daję sobie rękę obciąć, że pan Cabanek z p. Irkiem i p. Waldkiem nie siedzą po godzinach i nie demontują kabin w samochodach. To kierowcy zdewastowali. Inna sprawa, że zapewne z zemsty za niepłacenie na czas.
Samochodów w tej firmie sporo i tylko nieliczne mają stałych kierowców. Na początku każdy dostanie klamota i krótkie kursy. Mniej więcej na tym etapie się ludzie wykruszają, bo nie dość że męczysz w zdezelowanej kabinie, śpisz na zaszczanym i pożółkłym materacu w kurniku (mascot), to jeszcze po kilku tygodniach takiej mo*dęgi, wypłaty nie ma na czas, a na wszystkim próbują Cię oskubać (czyt. za byle co chcą obciążać finansowo, bo oszustwa jako takiego nie zauważyłem). Jak się dasz to wyskubią pióra.
Trzeba stanowczo i grzecznie wyliczyć i nie gadać z p. Irkiem, któremu wszystko się kojarzy z d*pami i ruch... niem, tylko poważnie i spokojnie porozmawiać z p. Waldkiem. Inteligentny i rozsądny człowiek.
Kobiety w biurze bardzo miłe i sympatyczne, a to do nich najczęściej leciały pretensje o brak wypłat. Niesłusznie, bo z pustego to i Salomon nie naleje, a bywały sytuacje, że naprawdę na konto firmowe nie wpływała kasa za frachty.
Drugim powodem opóźnień, byli sami kierowcy. Przyniósł taki rachunki, faktury i karty drogowe. Walnął na biurko i poszedł. Dokumenty często gęsto nie kompletne i bądź tu człowieku mądry.
Ja wklepywałem dane w komputer i robiłem tabelki. Wpisywałem i sumowałem kilometry, wydatki i zaliczki. Kiedy wydrukowałem i oddałem taką tabelkę, a do tego dołączałem poukładane karty, faktury i rachunki, to pani w biurze pozostało jedynie porównać wpisane kwoty z papierami i posprawdzać słupki, czy nie ma błędu. Mnie to kosztowało pół godziny poświęconego czasu raz w miesiącu, a w zamian miałem na komputerze rozliczenie dla siebie, a i wydruk dla pani z biura. Być może dlatego nigdy nie czekałem na wypłatę dłużej niż kilka dni. (wyjątek po rozstaniu z nimi, ale o tym za chwilę).
Generalnie nie było tak źle. Przeczuwałem nawet, że niedługo dostanę jakiś samochód na stałe, ale w życiu jak to w życiu. Oni nie zachowali się w porządku i ja ze złości zacząłem rzucać mięsem i wszystko w diabli porzuciłem. Czego później żałowałem i bynajmniej nie chodziło mi o pracę. Nie po to, przez kilka miesięcy pracowałem na swój wizerunek, żeby później wszystko zaprzepaścić, a jednak to zrobiłem.
Mogłem to zakończyć bardziej elegancko.
Na koniec wyszło na to, że pożarłem się z p. Waldkiem, a z p. Irkiem niby było OK. Ale p. Irek jak to p. Irek. Zaczął rechotać wesoło z p. Waldka, że mu coś się przytrafiło i generalnie miał z tego radochę.
Tych jego wulgarnych docinków nie mogłem już znieść, oraz tego jak bluźnił przy kobietach. No, mężczyzna po prostu tak nie postępuje.
Pamiętam rozmowę, kiedy pytałem, czy tak w każdej chwili mogą zadzwonić i mam się za moment stawić w firmie. Na co p. Irek w swoim zwyczaju, że w sumie tak, ale jak akurat będę na babie leżał i d*pą ruszał, to on będzie w stanie zrozumieć, że trochę czasu mi to zajmie i że nie zjawię się w firmie za pół godziny.
Odniosłem wrażenie, że dla tego człowieka wszystkie relacje z kobietami sprowadzają się do ruszania tyłkiem, żeby już tego uroczego języka nie powtarzać.
Zauważyłem, że p. Waldek, kiedy ktoś do niego po ludzku podchodził, to on też starał się w miarę możliwości pomóc.
Wreszcie po rozstaniu.
Grzecznie poczekałem do końca miesiąca i poszedłem do firmy. Zapytałem szefa, kiedy będą pieniądze i on odparł: ZA TYDZIEŃ.
Wróciłem za tydzień i znów usłyszałem: ZA TYDZIEŃ!
Ponownie podziękowałem i kiedy chciałem się pożegnać do wyjścia, usłyszałem zdziwiony głos szefa:
-Tylko tyle??
-A czego się pan spodziewałeś, że będę się awanturował krzyczał i meble przewracał? Mam pana za poważnego człowieka i wiem co to znaczy za tydzień. Ale za tydzień to już się mój prawnik z panem skontaktuje. Zarechotali wszyscy trzej i poszedłem. Smiech był całkiem zrozumiały, ponieważ porada prawna kosztuje ok 500 zł, więc skąd kierowca miałby "swojego prawnika".
Z mojej strony to też był oczywiście blef, bo prawnika jako takiego nie miałem, ale miałem kilkunastu kumpli ze studiów, którzy dzisiaj nie sprzątają magazynów i nie jeżdżą ciężarówkami.
Za tydzień, pieniędzy oczywiście nie było. Zadzwoniłem do kolegi i już po 20 minutach miałem na swojej skrzynce e-mail tekst maila, jaki mam wysłać do firmy. No a jak to nie pomoże, to on do nich wyślę podobną wiadomość z pieczątką kancelarii.
Nie musiał się fatygować. Drugiego dnia po południu była cała kwota z naliczonymi odsetkami za zwłokę.
Można. Można. Od początku do końca grzecznie. Echh.. Gdyby tylko nie ten incydent.
Pozdrawiam i życzę WESOŁYCH ŚWIĄT | 1 | | |