Ukraińskie ciężarówki masowo wjeżdżają puste do Polski. Po co to robią? Odpowiedź jest oczywista - stąd pobierają ładunki i jeżdżą z nimi po całej Unii. Ich firmy nie ponoszą tak dużych kosztów jak nasze, mają około 30 eurocentów na kilometrze taniej niż my, a dla wielu klientów najważniejsza jest cena usługi. Trzeba ich ciężarówki znacznie częściej kontrolować, tak jak nasze na początku lat 90. "trzepali" z wielkim zaangażowaniem funkcjonariusze niemieckiego BAGW planach resortu infrastruktury, którego szef Dariusz Klimczak zapewnia, że wsłuchuje się i rozumie problemy sygnalizowane przez polskich przewoźników, jest wprowadzenie rozwiązań mających na celu poprawę sytuacji w branży. Jednym z nich jest wykorzystanie systemu SENT, obejmującego tzw. towary wrażliwe, do kontroli przewozów wykonywanych przez zagraniczne firmy transportowe.
przypomina Adam Jędrych, prezes Kujawsko-Pomorskiego Stowarzyszenia Przewoźników Drogowych im. Dionizego Woźnego.
Umowa liberalizująca przewozy między Unią a Ukrainą stworzyła tamtejszym przewoźnikom prawdziwe eldorado w Polsce i całej Europie. Liczba niedozwolonych przewozów wykonywanych przez firmy ukraińskie jest ogromna, co do tego nie ma żądnych wątpliwości. Stosują przy tym rażąco zaniżone stawki, dla nas nieosiągalne. A gwoździem do trumny dla wielu polskich przewoźników mogą być znacznie podwyższone, wręcz horrendalne stawki niemieckiego myta. Skutkiem tych niekorzystnych czynników jest dramatyczny stan polskiej branży transportu drogowego. Problem ten jest odczuwalny nie tylko przez naszych przewoźników, ale również węgierskich, słowackich, czeskich, chorwackich, rumuńskich i bułgarskichNasz rozmówca, właściciel firmy STOK-POL z Siedlec z ponad 30-letnim doświadczeniem w branży, przywołał przykład przewoźnika, który kilkanaście lat współpracował z gigantem branży meblarskiej. Stawka frachtu 90 eurocentów za kilometr zapewniała firmie transportowej jako taki byt, bez fajerwerków. Do czasu, gdy jej szef otrzymał od długoletniego kontrahenta propozycję obniżenia stawki o połowę. Oczywiście nie mógł się na to zgodzić, bo już poprzednia była na granicy opłacalności. Został wyautowany przez przewoźnika z Ukrainy.
wylicza Waldemar Jaszczur, przewodniczący Komitetu Obrony Przewoźników i Pracodawców Transportu, który stał za ubiegłorocznymi protestami na polsko-ukraińskich przejściach granicznych.
Umowa liberalizująca przewozy UE-Ukraina wygasa z końcem czerwca tego roku. Waldemar Jaszczur nie wyobraża sobie sytuacji, że zostanie przedłużona. Jeśli jednak tak by się stało, oczekuje od polskiego rządu jednostronnego odstąpienia od niej. Liczy również na zbudowanie z innymi krajami - odczuwającymi negatywne skutki liberalizacji przepisów - wspólnego frontu walki o nieprzedłużanie wspomnianej umowy. W przeciwnym razie - jego zdaniem - dojdzie do prawdziwego kataklizmu w polskim transporcie drogowym. Nie wyklucza, jeśli sytuacja nie ulegnie poprawie, ponownych protestów, na przykład blokad dróg. Ostrzega, że emocje wśród transportowców sięgają zenitu.
Ukraiński transport, jeśli nadal będzie miał tak dużą swobodę działania jak dotychczas, dobije polską branżę przewozową. Rodzimi przedsiębiorcy transportowi są u kresu wytrzymałości, nie tylko finansowej, ale i psychicznej. Znane są mi przypadki samobójstw wśród kolegów po fachu. Oczekujemy więc podjęcia szybkich działań ochronnych przed nieuczciwą konkurencją, między innymi zmasowanych kontroli różnych służb. Liczymy także na uruchomienie mechanizmów finansowego wsparcia dla firm notujących straty, na przykład czasowego zawieszenia poboru podatków, czy składek na ZUS. Mogą to być i inne rodzaje pomocy, każdą przyjmiemy z zadowoleniem w tych trudnych dla nas czasachetransport.pl
oświadcza Waldemar Jaszczur.