Według prof. Bogdana de Barbaro, lekarza psychiatry i terapeuty nie ma jednego, uniwersalnego wyjaśnienia na to, jak dochodzi do wypalenia zawodowego.
Inaczej będzie w sytuacji wolontariuszy na granicy, którzy z mocą swojej empatii i zaangażowania pracują 20 godzin na dobę i ich zmęczenie będzie połączone z cierpieniem branym od tych, którzy cierpią. Inne będzie wypalenie pracownika szpitala, który nie ma satysfakcji społecznej, stanowiącej czynnik chroniący przed wypaleniem, a jeszcze inne kogoś, kto ma pracę żmudną i skrajnie nudną. Trudno, zatem, o jedna ścieżkę- wyjaśniał prof. de Barbaro.Ci, których dotyka wypalenie zawodowe, tracą kontrolę przede wszystkim w znaczeniu poczucia braku sprawczości.
Zastanawiają się - czy mam wpływ na swoje życie, czy przestałem je kontrolować, bo zostałem zasypany obowiązkami i nie wytrzymuję tego zadania. Robię coraz więcej, bo tak mi sumienie każe, a nie mam mechanizmów, które by mnie od tego zamęczenia chroniły – tłumaczył ekspert.W opinii Małgorzaty Skibińskiej, dyrektora Departamentu Personalnego w Provident Polska S.A. pandemia przyczyniła się do wyraźniejszego uwidocznienia problemu wypalenia zawodowego.
W okresie poprzedzającym pandemię bardzo mocno mówiliśmy o równowadze praca-życie. Pandemia pokazała, że nie musimy o tę równowagę zabiegać i nie ma sztywnej granicy, które te światy przedziela – mówiła. - Teraz pracownicy oczekują od pracodawców odpowiedzi na swoje potrzeby dotyczące życia w harmonii tworzonej przez pracę, zainteresowania i życie osobiste. I to jest dobry kierunek. Dobry pracodawca przeciwdziała wypaleniu zawodowemu – redukuje stres i presję lub je bilansuje. Rola pracodawców w prewencji jest ogromna – podsumowała Małgorzata Skibińska.Źródło: PAP MediaRoom