Firmy odwracają się od elektryków
Regulacje unijne mają przyspieszać rozwój elektromobilności w regionie, ale sytuacja w Polsce wygląda obecnie zupełnie inaczej. Według raportu „Transport Drogowy w Polsce” jedynie 10% firm, które planują zakup pojazdów w 2025 roku, rozważa auta elektryczne. Główne bariery, na jakie wskazują przedsiębiorcy, to wysokie koszty zakupu i niewystarczająca infrastruktura ładowania. Dodatkowym wyzwaniem jest brak kontynuacji programu „Mój Elektryk”, który wcześniej wspierał firmy finansowo w elektryfikacji floty.Niekorzystnie maluje się również elektryfikacja transportu ciężkiego. Mimo że Polska posiada największą flotę pojazdów ciężkich w UE, pod względem rejestracji elektrycznych ciężarówek wciąż pozostaje daleko w tyle za innymi państwami członkowskimi. Flota samochodów dostawczych i ciężarowych z napędem elektrycznym na początku 2025 r. liczyła zaledwie 8316 sztuk.
Niski stopień zainteresowania elektrykami ze strony przedsiębiorców nie jest niestety zaskakujący. Dotychczas rynek elektromobilności napędzały dotacje na zakup pojazdów elektrycznych, których głównymi beneficjentami były MŚP i większe firmy. Obecnie jednak zostały one wykluczone z finansowania – program „Mój Elektryk” został zastąpiony programem „NaszEauto”, w ramach którego wsparcie przysługuje wyłącznie osobom prywatnym i jednoosobowym działalnościom gospodarczym. To znacząco ogranicza możliwości firm i sprawia, że inwestowanie w elektromobilność staje się dla nich mniej atrakcyjne podkreśla Bartłomiej Jaworski, Senior Product Manager w firmie Eaton.
Elektromobilność oczami konsumentów
Konsumenci w Polsce również nie są przekonani do aut elektrycznych. Jak wskazuje „Barometr Elektromobilności”, w 2024 roku jedynie 24% badanych Polaków, którzy planowali zakup nowego samochodu w ciągu trzech lat, deklarowało, że rozważy wybór pojazdu całkowicie elektrycznego (BEV). Najczęściej wskazywaną przeszkodą był wysoki koszt zakupu samochodu (58% wskazań), a pod względem infrastruktury – długi czas ładowania (66% wskazań).Badania pokazują, że większość użytkowników samochodów elektrycznych w Polsce chciałoby przeznaczyć na ładowanie w trasie maksymalnie 20 minut. Warto zaznaczyć, że aby w tym czasie naładować z 10% do 80% przeciętny akumulator o pojemności 82 kWh, ładowarka musiałaby mieć moc co najmniej 173 kW. Tymczasem ponad połowa ogólnodostępnych punktów ładowania w Polsce ma niższą moc.
Długa droga do elektrycznego celu
Obecnie strefy ładowania dla samochodów osobowych pokrywają zaledwie 11% europejskiej sieci TEN-T w Polsce. Dla pojazdów ciężarowych współczynnik ten wynosi 0%. Zgodnie z wymogami unijnego rozporządzenia AFIR, do 2027 roku połowa sieci bazowej TEN-T powinna dysponować strefami ładowania dla pojazdów ciężkich o mocy minimum 2800 kW każda. Poprawa tej sytuacji w tak krótkim czasie to duże wyzwanie, które wymaga nie tylko pilnych i znaczących inwestycji, ale również kompleksowych zmian systemowych, obejmujących dostosowanie procedur budowy stacji oraz przyłączania ich do sieci elektroenergetycznej.Sama decyzja o budowie stacji ładowania to dopiero początek złożonego procesu, zarówno w przypadku samochodów osobowych, jak i ciężarowych. Kluczowym wyzwaniem jest zapewnienie wystarczającej mocy przyłączeniowej, szczególnie dla stacji obsługujących pojazdy ciężkie, które wymagają jej znacznie więcej. Wiąże się to z koniecznością modernizacji infrastruktury elektroenergetycznej, w tym instalacją transformatorów oraz przebudową sieci dystrybucyjnej. Procesy te są kosztowne i czasochłonne – od momentu złożenia wniosku o przyłączenie do faktycznego uruchomienia stacji może minąć nawet kilkanaście miesięcy wskazuje Bartłomiej Jaworski.Rozbudowa infrastruktury ładowania samochodów elektrycznych w Polsce wymaga natychmiastowych działań. Chociaż instalacja domowych ładowarek może w pozytywny sposób wpływać na rozwój zielonego transportu, to jednak tylko jeden z elementów. Dla przyspieszenia rozwoju elektromobilności w Polsce kluczowe są systemowe programy i inwestycje.
Źródło: Eaton
grafika poglądowa