- Piotr: "Wychodzę z założenia, że dla przeciętnego Kowalskiego, który nie ma nic wspólnego z transportem, kuszenie przez rząd brytyjski wysokimi zarobkami na poziomie 20, a nawet 30 tysięcy złotych miesięcznie brzmi bardzo atrakcyjnie. Zapewnie niejeden Nowak zastanawia się nad "przebranżowieniem". Po obejrzeniu ofert pracy dla kierowców z rynku UK sam byłem zainteresowany wyjazdem, bo jako człowiek młody (26 lat) i bezdzietny jestem „wolny jak ptak”. Niestety, sytuacja nie wygląda tak różowo jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Jeśli dobrze pamiętam to od czerwca trzeba było mieć wizę pracowniczą, czyli pozwolenie na pracę jak w Szwajcarii, które jest niemożliwe do uzyskania z dnia na dzień - to kwestia tygodni. Zresztą, biurokracja to mniejszy problem niż specyfika pracy na Wyspach. Bardzo często kierowca spoza Wielkiej Brytanii, mimo bardzo dużego doświadczenia w prowadzeniu ciężarówek w transporcie międzynarodowym, jest przez pracodawcę w UK traktowany jak "towar podwyższonego ryzyka". Spotkałem się z opiniami, że ktoś kto nie ma doświadczenia w prowadzeniu ciężarówek z kierownicą po prawej stronie prawdopodobnie może zostać przyjęty jedynie na okres próbny. Poza tym wiele firm nie może zagwarantować kierowcy, że będzie pracował satysfakcjonującą liczbę godzin. Wprawdzie w ogłoszeniach pojawiają się informacje o tym, że kierowca może pracować nawet i 200 godzin miesięcznie, jednak zwykle jest to „do” dwustu godzin, a realia wyglądają zupełnie inaczej. Mimo tego, że dzisiaj uzyskanie pozwolenia o pracę jest o wiele łatwiejsze niż wcześniej, myślę, że polski kierowca jest w stanie realnie zarobić najwyżej około 10 tysięcy złotych na miesiąc. A trzeba wziąć pod uwagę wysokie koszty utrzymania i w wielu przypadkach konieczność zapłacenia czynszu za wynajęcie mieszkania na trzy miesiące do przodu. Dlatego wychodzę z założenia, że wyjazd do UK to kiepski pomysł. Także dlatego, że w grudniu trzeba będzie się pożegnać z Wyspami pod groźbą kary administracyjnej. Generalnie - wynagrodzenia proponowane kierowcom w Wielkiej Brytanii nie są rewelacyjne. W wielu innych krajach stawki są bardzo podobne i nie ma problemu z uzyskaniem pozwolenia na pracę. Dodam, że w anglojęzycznych grupach kierowców w UK nie brakuje opinii, iż braki kadrowe są spowodowane przez kierowców ze wschodnich krajów UE, w głównej mierze przez Polaków, którzy kiedyś zabierali pracę Brytyjczykom. Teraz nie zabierają..."
Tobiasz: "Gdy czytam jak Anglia wzywa kierowców, by przyszli jej z pomocą przed Świętami Bożego Narodzenia i realizowali transporty drogowe, coś we mnie pęka. Doskonale pamiętam ubiegły rok i pewien pamiętny dzień, gdy o godzinie 22:00 poszedł w świat komunikat, że Francja zamyka połączenia z Anglią. Tysiące, jak nie dziesiątki tysięcy kierowców zostało uwięzionych na Wyspach bez zaplecza sanitarnego, bieżącej wody i żywności. Mając świeżo w pamięci tamte wydarzenia nie biorę pod uwagę możliwości pomocy Brytyjczykom, nawet przez chwilę się nad tym nie zastanawiam. Siedząc przy wigilijnym stole uśmiechnę się do pierwszej gwiazdki na niebie i będę życzył Wyspiarzom, aby im nie zabrakło paliwa na stacjach."
- Piotr: "To jest paranoja. Teraz kuszą wizami, elastycznymi godzinami pracy, wzrostem pensji, a wcześniej mówili: wypad z naszego kraju, poradzimy sobie sami. Jednak nie mieli racji - nie radzą sobie bez pracowników z zagranicy. Nagle okazało się, że kierowcy - wcześniej traktowani jak zło konieczne - są bardzo ważni. Jako kierowca ze średnim stażem zawodowym (15 lat za kółkiem) uważam, że trzeba zachęty Brytyjczyków puścić mimo uszu, po prostu je "olać". Jeżeli wcześniej ktoś ma ciebie gdzieś, a w sytuacji kryzysowej próbuje przekupić, to co można o nim powiedzieć? Jest przysłowie: jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz. Myślę, że trzeba im pokazać, iż kierowcy mają swoją godność a pieniądze to nie wszystko."