ID: 237208
Czy jest coś, czego polskim kierowcom jeszcze brakuje?
ID: 237208
ID: 237208
Umowa o pracę, 7 000 zł na rękę, prywatna opieka medyczna, służbowy laptop, dodatkowe ubezpieczenie i komórka do celów prywatnych...
Umowa o pracę, 7 000 zł na rękę, prywatna opieka medyczna, służbowy laptop, dodatkowe ubezpieczenie i komórka do celów prywatnych...
~etransport.pl
Posty (618)
Ł ysy
| Viking. Nie dziwię się, że przez tyle lat nie trafiłeś na " normalnego " przewoźnika. Skoro tylu " przerobiłeś ", musisz mieć bibliotekę świadectw pracy. Takim kierowczynom mówi się krótkie spier 8230;. widząc powyższą bibliotekę. Zatem, skazany jesteś tylko na dziadów. | |||
Ł ysy
| Salonowy zaganiacz. Tak, tak, masz racje. Nic o zachodzie nie wiemy. Tam wszystko jest z kosmosu. Sądy tylko dbają o dobro niewykwalifikowanych pracowników. I nie ma znaczenia, że robol nie respektował podstawowych zasad BHP, odszkodowanie i tak mu się należy. Wystarczy iść do pracy, u* sobie palec, kasa leci. Wystarczy skoczyć z rusztowania i już się jest milionerem. | |||
kryskamaryska
| łysy. Ratlerku, taki Kałkaz zjada ratlerka na śniadanie, nawet sie nie obliże, bo nie ma po czym. Jakim cudem ty jeszcze zyjesz?A może tobie Kałkaz pomylił sie z Pinczerem Małpim. Jestescie takie'' Pieski małe dwa''. A tak powaznie ktoś tutaj pytał po co łysemu psy obronne. To proste. Inwestuje w psy, zeby go broniły przed wkrwionymi kierowcami jak po wypłate przychodza. | |||
kryskamaryska
| Odszkodowanie za zmianę orientacji łysy. Patrz, za co ludzie odszkodowania dostaja. Wiec przestan yerdolic, ze sie nie da. ''Sprawę wygrał też pewien mężczyzna z Michigan, który twierdził, że po wypadku samochodowym zmieniła się jego orientacja seksualna. Po kolizji rzekomo przestał odczuwać pociąg seksualny do żony, rozwiódł się, a na koniec uznał, że jest gejem. Pozwał kierowcę ciężarówki, z którą zderzył się pamiętnego dnia i otrzymał odszkodowanie w wysokości 200 tys. dolarów. '' | |||
Ł ysy
| kryska. Znasz takich, którym nie zapłaciłem? Kolejna wizja w chorym umyśle idioty? To forum ma swój niepowtarzalny koloryt. Taki de*il kryska wypisuje brednie pod czyimś adresem doskonale wiedząc, że jest bezkarny. W realnym świecie dostałby w ryj i tyle jego. | |||
Ł ysy
| Czy jest sens dyskutować z przygłupem kryską? Chyba nie, przygłup żyje w swoim świecie. | |||
~Sebastian | Łysy ile masz Kaukazow? | |||
~Sebastian | Bo ja mam 4 | |||
~Prorok | Lysy taki gosc jestes.. placisz uczciwie.. Niektorych do klozetu nie spuszczasz, nawet jakies zwierzeta hodujesz.. A miotasz sie jak wieprz u rzeznika! Co z Toba jest nie tak? | |||
kryskamaryska
| Łysy. kr*ynie, kiedyś tutaj podszyłes sie pod kogoś i kazałeś mi siebie przepraszac, bo cie ponoc pomowiłem. Chciałem zweryfikować gościa, to nagle znikł. Twierdził tam, ze u ciebie mozna zarobic 6600 a w ogłoszeniu o robote u ciebie piszesz b. dobre zarobki 5500. To jak to jest CIUŁAŁA z toba? | |||
~Prorok | Moze on chwiejny jest. Sprawdza pogode i placi tak jak wiatr wieje... | |||
Ł ysy
| Koloryt tego forum, moralność szoferskich przygłupów wypisujących tu swoje brednie może poruszyć najbardziej tolerancyjne umysły. To tyle. | 1 | ||
~300 | Przyznaj, że właśnie dlatego zawsze jesteś gotów do dyskusji. | |||
kryskamaryska
| łysy i tolerancja, a przypomniec ci ćwoku lokówke??? | |||
kryskamaryska
| łysy. Jak sie ma do czynienia z czymś takim jak ty, to sie nie dziw, że ludzie traca moralność i wszelkie zasady człowieczenstwa. O empatii nie wspomne. | |||
~300 | kryska- Dla mnie poniżeniem jest pisać do ciebie. Poniże się raz, czasem trzeba. Gościa twojego pokroju należałoby oklepać, co najmniej raz dziennie. Dziwi i nie dziwi mnie to, że ciągle znajdujesz dyskutantów, i to z najwyższej forumowej półki. Jak zryty trza mieć beret, by z tobą dyskutować? -mniej więcej tak jak ci co z tobą dyskutują. | |||
~Prorok | Lysy tak pieknie to napisales, ze az musialem w google spprawdzac co to znaczy.. Twoja elokwencja bije po oczach zwyklych prostakow jakimi jestesmy.. | |||
~Prorok | 300 a Ty co sie tak uniosles? Jakies problemy w domu? | |||
~Prorok | Kryska pozbierasz sie do kupy? | |||
kryskamaryska
| ciebie 300 wszystko bedzie dziwić, bo ty nawet z hamulcem w tyko se nie umiesz poradzic. Spadłes na samo dno, ale nie przejmuj sie. Zacytuje tu klasyka. Od spodu jeszcze paru puka. | |||
~Prorok | Piekne ciecia.. Szkoda, ze stronnicze i nieprzemyslane... | |||
kryskamaryska
| Prorok. Zobacz jak mi posty pogineły, jak tylko o MINISTRANTACH napisałem. hahahahahaha Oj zabolało tamto toto towarzystwo. | |||
~Prorok | Kryska ktos poprostu zbyt bardzo przejal sie swoja rola.. Szkoda, ze okrajal tylko ostatnie posty... Profesjonalista!!! | |||
kryskamaryska
| Siedzi dziod w Wawie niech siedzi i sie nie zniża do mojego poziomu. Obraził wielu tym wpisem, uważa sie za wielkiego yntelygenta. Ciemna pała i tyle wypirdek przykleił sie kiedyś do pewnej grupy i mysli, ze mądrzejszy od wszystkich. Przygarneli przybłede i tak mu zostało. | |||
~Prorok | Szkoda, bo kiedys to forum bylo moderowane na biezaco przez osoby kompetentne.. | |||
~300 | Forum jest spoko, tylko ludzie pokroju kryski to gnoje. Fakt prorok, że za dużo tu nałogowych pisaczy. | |||
~Brat Deodat | Z dziadami krótka piłka. NIe wdawać się w dyskusje tylko robić swoje. Dzisiaj każdy kierowca mądry, bo pracy pełno, a ja na ten przykład nigdy nie dawałem sobie w kaszę napluć. Łysy powie że to o mnie źle świadczy, że często zmieniałem firmy, a ja powiem że wręcz przeciwnie. Może wielu nie uwierzy w to co teraz napiszę, ale w wiele tych bezczelnych zachowań sam nie mogłem uwierzyć. Pracowałem na nockę. Wyjeżdżałem z domu przed godziną 18: 00 załadunek miałem po 22:00 i na 04:00 wracałem do Wrocławia. Pierwszy ładunek w tygodniu w niedzielę wieczorem a ostatni w czwartek. W piątek rano zaczynalem weekend. I tak to się kręciło przez dobre pół roku, gdy naglę raz słyszę, że mam jechać w piątek tam na miejsce z innym towarem. Zdziwiłem się, że w piątek mnie tam załadują, więc zadzwoniłem żeby zapytać i się upewnić. Dowiedziałem się że nie pracują, i w piątek wieczorem nie ladują aut na sobotę. Dzwonię jeszcze raz do szefa i pytam, czy się nie pomylił. On mówi, że nie ma pomyłki. Mam jechać w piątek i tam załadować się w niedzielę wieczorem, zeby na poniedziałek przywieźć towar do Wrocławia. Wpadłem w panikę. Z jednej strony o prace trudno, a ja mam dobrą i dobrze płatną, a z drugiej strony, jeśli zgodzę sie spędzić weekend poza domem, to już wszystkie weekendy będe tak spędzał. Mieszkałem jeszcze u rodziców, więc pytam ojca, co robić. (to była moja pierwsza praca za kierownica) Ojciec powiedział tak: Tylko go naucz że tak sobie pozwolisz i bedzię tobą pomiatał jak będzie chciał. Policzyli z matka pieniądze i powiedzieli, że mogą mnie utrzymywać, dopóki nie znajdę nowej pracy, ale mam sobie na takie traktowanie nie pozwalać. Niech wie, że ty sobie nie pozwolisz w kaszę napluć i niech gania innych. Będzie w domu biedniej, ale honorowo. Rodzice doradzali, a nawet sugerowali, żebym się zwolnił, ale ja znalazłem inne rozwiązanie. Klamoty jakie posiadał ten facet nadawały się do utopienia, a ja jako najmłodszy kierowca jeździłem najgorszym złomem, więc długo nie myślałem. W piątek załadowałem ten towar, który miałem tam na miejsce zawieźć i słowem nie wspomniałem, że nie chcę jechać. Po załadunku i wyruszeniu w trasę, zacząłem pilnie rozglądać sie za drogówką. Kiedy na skrzyżowaniu zobaczyłem radiowóz, wcisnałem klakson i włączyłem długie światła. Szybciutko za mną zawrócili i zatrzymali. Pokazałem opony, kapiący z silnika olej i zabrali dwa dowody rejestracyjne. Samochód postawiłem i pojechałem na weekend do domu. Tata był ze mnie dumny, że sprawę załatwiłem w taki sposób. Raz w tym jego aucie zepsuło się ogrzewanie, a webasto nie działało wcale już od dawna. Nie potrzebowałem webasto, bo tam nie spałem. Wystarczyło że od silnika grzało, ale i to się zepsuło. PO jednej trasie miałem szron między palcami u nóg, po drugiej trasie z nosa wisiały mi sople i miałem dość. Jazda w czapce, szaliku i grubych rękawicach dawała mi w kość, a najbardziej marzły nogi, a ten o naprawach nie chciał słyszeć i mówił, ze naprawimy w sobotę. Wpadłem na lepszy pomysł, niż czekać do soboty. Kiedy chlodnia była pełna i już auto rozpędziłem to po prostu zdejmowałem gwałtownie nogę z gazu i wciskałem z powrotem, zdejmowałem i wciskałem. Autem okropnie szarpało, a po 200km takiej jazdy coś zadzwoniło pod spodem i już się nie rozpędzał. silnik się obracał, a koła nie. Myslałem, że się skrzynia rozpadła, ale to tylko wał napędowy wyleciał. Rozpadł się już w mieście, juz w samym wrocławiu, więc zadzwoniłem do niego, powiedziałem: Szefie coś się w aucie popsuło i nie jedzie. Stoi na awaryjkach przed skrzyżowaniem na ulicy takiej i takiej. A ja idę do domu. Poszedłem do domu pieszo i wieczorem już miał dla mnie inne auto. W drugim było już cieplutko, choć też dwudziestoletni klamot. Jadę kiedyś w trasę do Warszawy. Tam wymyślił mnie posłać. Pytam o pieniądze na paliwo, a on na to, że paliwo tam jest i musi wystarczyć. W zasadzie wystarczyło, zabrakło jedynie 7 km przed bazą. Stanałem na największym chyba we Wrocławiu skrzyżowaniu na pl. Jana Pawła II. Na samym środku, tam gdzie krzyżują się tory tramwajowe. Zgasł i nie zapalił. Już po 5 minutach tramwaje stały w korkach ze wszystkich stron i ludzie chcieli mnie zlinczować. Wrzuciłem dwójkę i przekręciłem kluczyk w stacyjce. Prąd kręcił powoli rozrusznik, a z każdym obrotem auto żabim skokiem przemieszczalo się o pół obrotu koła do przodu. Przejechałem w ten sposób dobre dwie długości auta i stanęło znów, kiedy się kwas z akumulatora wylał pod auto. Plastik się stopił, a klemy i słupki utopiły się w kwasie w środku akumulatora. Kiedy stanęło juz na dobre zadzwoniłem do szefa, żeby przywiózł paliwo i akumulatory, a policja zabezpieczyła auto słupkami. Tył naczepy ciągle był na skrzyżowaniu i zamknęli jeden pas z jednego kierunku. Ja wsiadłem w tramwaj i pojechałem do domu. Nigdy nie czekałem na tego gamonia jak się coś stało z autem. Jego złom i niech on sie martwi. Innym razem w sobote rano jechałem do domu. I przed wiaduktem 3, 5m we wrocławiu na Reymonta zgasł i nie chciał zapalić. Wszyscy myśleli, że stoję bo wiadukt 3, 5. Machali, żebym jechał bo tam się zmieszczę i żebym sie nie bał. Wszystkie ciężarówki mnie omijały a ten nie chce zapalić. Sprawdziłem paliwo, sprawdziłem prąd. No wszystko jest, a zapalić nie chce. Dzwonie do szefa i mu mówię a on na to tak : "No przecież ja tam teraz nie pojadę i panu na srodku drogi samochodu nie naprawię" Logiczne że nie naprawi, ale ja też nie naprawię a sobota mi zleci na drodze 3 km od domu - pomyślałem. Zabrałem plecak i za 25 minut już w domu byłem przy komputerze. dzwoni gamoń po godzinie piętnastej z instrukcjami na niedzielę. Wszystko powiedział, więc myślałem że auto zabrał i już sprawne. W końcu zapytałem go gdzie auto mi podstawi, a ten aż się zakrztusił. No tam, gdzie pan zaparkował tam jest. Zapytałem czy stoi ciągle na Reymonta przed wiaduktem i on rzucił słuchawką. Zadzwonił w niedziele, że auto jest na stacji benzynowej i juz naprawione. I to mi zostało w zasadzie do dzisiaj. Z gamoniami nie gadam. Sprzęt sprawny to pracuje, sprzet niesprawny to go zostawiam tam gdzie się zepsuł i idę do domu. Nie mój cyrk, nie moje małpy. | |||
~300 | A gdzie się podział wpis o hodowli smardzewickiego szefa? Fajny był. | |||
Dawid87
| Viking może cos z tobą nie tak, żeby tyle lat szukać i wszędzie źle. Człowiek w dobrej firmie nie ma czasu, na mity parkingowe w normalnych sie pracuje i zarabia. | 1 | ||
kryskamaryska
| Musi, jakis ministrant wycion łysola, bo sie musion pomelic, ze to Moj. Ale te przygłupy ministranty tak majo. |
Opcje - szybkie linki
Wybierz
Wątki Admina
Wybierz
TOP 20 - przez was wybrane
Wybierz