Zastanawia mnie czasem to jak kobiety potrafią być wredne... chociaż z natury jest każda wredna ale moja żona to jakoś patrzy na moją pracę w dość specyficzny sposób... Uznała ona, że skoro ona się wysypia, to ja to samo robię w pracy jadąc w nocy. Jak jej kiedyś wytłumaczyłem jak to wygląda faktycznie, to usłyszałem że:
"Przecież kierowcy sobie tylko siedzą, nic nie robią, nie denerwują się niczym a kobiety muszą potem w domu za nich wszystko załatwiać".
Czy na prawdę po ciężkim kursie nie można liczyć nawet na własną żonę... ? Chyba już wiem czym jest spowodowana spora część rozwodów...
Panowie kierowcy, jak to u was wygląda w tym temacie?

Mefistofeles