ID: 268533
Po co walczyć. Niech walczą inni.
ID: 268533
ID: 268533
Na klatce schodowej w bloku, śmierdzi.
Zwyczajnie śmierdzi.
Na jednym piętrze mieszka rodzina meneli, a na innym sąsiad ma psa, który szcza na schody.
Okna są. Owszem. Tylko że blok jest taki, że okna z klatki schodowej wychodzą na balkony sąsiadów, a ci chcąc mieć na balkonie prywatność, pozabijali okna gwoździami i zamalowali szyby. Żeby im nikt, schodząc po schodach, na balkony nie zaglądał. Najpierw zrobił to jeden, a kiedy okazało się, że można, na reszcie pięter inni poszli w jego ślady.
W efekcie na klatce jest ciemno i duszno.
Większość ma to w nosie, a ja chciałem walczyć. Najpierw prosiłem, żeby te okna się chociaż uchylały. Zignorowali prośby, więc postanowiłem, że nie będę walczył sam. Inni sąsiedzi staną po mojej stronie i przestaną być obojętni, ale pod jednym warunkiem. Na klatce musi być smród, nie do wytrzymania.
Od kilku dni, sikałem do dwulitrowego słoja. Nazbierało się prawie pełno, więc wychodząc rano do pracy, wziałem słój w garść i porozlewałem na klatce.
Najpierw poszedłem pod drzwi sąsiada (na przeciwko tego, którego pies leje na klatce) i rozlałem mu trochę na wycieraczkę. Odrobinę wylałem na swoją wycieraczkę (żeby być poza podejrzeniami), a troche rozlałem na schodach. Resztę wylałem na parterze, pod drzwi nałogowych alkoholików. Wychodząc na zewnątrz, wysikałem się jeszcze na drzwi od piwnicy.
Poszedłem do pracy.
Wracając z pracy, przez klatkę dosłownie przebiegałem. Smród aż szczypał w oczy.
W momencie, kiedy ja to piszę, jeden z sąsiadów właśnie rozwala jedno z zabitych gwoździami okien i kłóci się z właścicielem balkonu.
Inna sąsiadka krzyczy, że okna muszą być otwierane, bo takie były od zawsze.
Czekam aż będzie wychodził sąsiad z kundlem, bo ten który walczy z oknem, już zapowiedział że psa otruje.
Prawie nie kiwnąłem palcem, a od jutra na klatce będzie czysto i pachnąco. Okna się będą otwierały i klatkę będzie można normalnie wietrzyć.
Trzeba mieć na czym czapkie nosić.
Teraz idę na klatkę, posłuchać, poprzytakiwać i powspółczuć sąsiadom smrodu. Oczywiście będę teraz podjudzał ich przeciwko psom w blokach.
Jeśli nie pomoże. Za kilka dni, przyniosę kilka psich kup z podwórka i podrzucę w newralgiczne miejsca.
Kto uwierzy, że to nie pies. Nawet jakby się właściciel kundla zaprzysięgał na wszystkie świętości, to i tak będzie na niego.
Możecie mi pogratulować.
Tak się walczy i to się nazywa sztuka walki bez walki.
Na klatce schodowej w bloku, śmierdzi.
Zwyczajnie śmierdzi.
Na jednym piętrze mieszka rodzina meneli, a na innym sąsiad ma psa, który szcza na schody.
Okna są. Owszem. Tylko że blok jest taki, że okna z klatki schodowej wychodzą na balkony sąsiadów, a ci chcąc mieć na balkonie prywatność, pozabijali okna gwoździami i zamalowali szyby. Żeby im nikt, schodząc po schodach, na balkony nie zaglądał. Najpierw zrobił to jeden, a kiedy okazało się, że można, na reszcie pięter inni poszli w jego ślady.
W efekcie na klatce jest ciemno i duszno.
Większość ma to w nosie, a ja chciałem walczyć. Najpierw prosiłem, żeby te okna się chociaż uchylały. Zignorowali prośby, więc postanowiłem, że nie będę walczył sam. Inni sąsiedzi staną po mojej stronie i przestaną być obojętni, ale pod jednym warunkiem. Na klatce musi być smród, nie do wytrzymania.
Od kilku dni, sikałem do dwulitrowego słoja. Nazbierało się prawie pełno, więc wychodząc rano do pracy, wziałem słój w garść i porozlewałem na klatce.
Najpierw poszedłem pod drzwi sąsiada (na przeciwko tego, którego pies leje na klatce) i rozlałem mu trochę na wycieraczkę. Odrobinę wylałem na swoją wycieraczkę (żeby być poza podejrzeniami), a troche rozlałem na schodach. Resztę wylałem na parterze, pod drzwi nałogowych alkoholików. Wychodząc na zewnątrz, wysikałem się jeszcze na drzwi od piwnicy.
Poszedłem do pracy.
Wracając z pracy, przez klatkę dosłownie przebiegałem. Smród aż szczypał w oczy.
W momencie, kiedy ja to piszę, jeden z sąsiadów właśnie rozwala jedno z zabitych gwoździami okien i kłóci się z właścicielem balkonu.
Inna sąsiadka krzyczy, że okna muszą być otwierane, bo takie były od zawsze.
Czekam aż będzie wychodził sąsiad z kundlem, bo ten który walczy z oknem, już zapowiedział że psa otruje.
Prawie nie kiwnąłem palcem, a od jutra na klatce będzie czysto i pachnąco. Okna się będą otwierały i klatkę będzie można normalnie wietrzyć.
Trzeba mieć na czym czapkie nosić.
Teraz idę na klatkę, posłuchać, poprzytakiwać i powspółczuć sąsiadom smrodu. Oczywiście będę teraz podjudzał ich przeciwko psom w blokach.
Jeśli nie pomoże. Za kilka dni, przyniosę kilka psich kup z podwórka i podrzucę w newralgiczne miejsca.
Kto uwierzy, że to nie pies. Nawet jakby się właściciel kundla zaprzysięgał na wszystkie świętości, to i tak będzie na niego.
Możecie mi pogratulować.
Tak się walczy i to się nazywa sztuka walki bez walki.
~Cyprian Kleofas Kozłowicz*.151.39.175
*.151.39.175
Posty (3)
Opcje - szybkie linki
Wybierz
Wątki Admina
Wybierz
TOP 20 - przez was wybrane
Wybierz