ID: 253154
Gdzie problemy są naprawdę, a gdzie ludzie je widzą.
ID: 253154
ID: 253154
Nie dalej jak w zeszłym tygodniu, słyszałem radiowych wiadomościach, że policja zatrzymała dwójkę dzieci w samochodzie. Jeden miał 13 a drugi bodajże 11 lat, z tym że samochód prowadził ten młodszy. Na miejsce zatrzymania przyjechała matka i zadała policjantom proste pytanie. Czy zrobili coś złego?
Policjanci udawali że nie wiedzą o co chodzi, więc ponowiła pytania.
Przekroczyli prędkość? Wymusili pierwszeństwa przejazdu? Nie zatrzymali się na znaku STOP? A może na czerwonym wjechali na skrzyżowanie?
Polic janci odrzekli że nic takiego nie widzieli, na co matka zapytała, dlaczego zostali zatrzymani i po co ona musiała tu przyjechać, jeśli jechali prawidłowo.
Oczywiście zdumieniu i zaszokowaniu nie mogło być końca. Nawet radiowi komentatorzy strasznie to przeżywali, a ja sądzę że to matka miała rację.
Oczywiście 11 latek w małym samochodzie osobowym, to jest śmiertelne zagrożenie. Pozabija ludzi, wjedzie autem do sklepu, a może nawet przewróci autobus i ze dwa pociągi.
Za to STARY CAP dorabiający sobie na emeryturze za kierownicą TIRa, to już żaden problem.
Nie szkodzi że już od dawna głuchy na jedno ucho, niedowidzi, kuleje i ma problem z trafieniem wodą do kubeczka, bo ręce mu się od wódy i papierochów tak trzęsą, że więcej rozlewa niż wypije. O jakimkolwiek refleksie nie ma nawet co marzyć, bo jeśli nawet czas reakcji ma poprawny (wierzcie mi że nie ma), to nogę przekłada z pedału gazu na pedał hamulca, ciągnąć za nogawkę prawą ręką (widziałem coś takiego na własne oczy).
Jedynastoletnie chłopaki mają refleks wyrobiony w grach komputerowych tak, że każdego zawodowego kierowcę po 40tce biją na głowę podczas wszystkich testów sprawnościowych i psychotestów. Zakładam się o każdą kwotę. Ci dwaj nauczyli się jeździć i jedyne czego im brakowało, to chyba doświadczenia. Wiem, bo sam zaczynałem jeździć samochodem w wieku 10 lat. Przepisów i "krzyżówek" uczyłem się z kodeksu drogowego, ponieważ potrzebowałem ich do wyrobienia karty rowerowej, a kiedy ojciec zorientował się że się ich zwyczajnie nauczyłem i zrozumiałem, rozpoczął ze mną naukę praktyczną.
Zwyczajnie sadzał mnie za kierownicą służbowego poloneza, siadał w fotelu pasażera i jeździliśmy tak kilka godzin dziennie.
W wieku 11 lat miałem dowolność w braniu samochodu i kluczyków, ale tylko w nocy, żeby mnie żaden "uczynny" sąsiad nie podkablował. W nocy nie widać kto jest za kierownicą i nie raz, ani nie dwa, jeździłem autem po ojca do firmy, gdy ten kończył w nocy pracę. Do firmy przyjeżdżałem sam, ale z powrotem do domu już kierował ojciec.
Miałem o tyle szczęścia, że nigdy mnie policja nie wyczaiła. W wieku 11 lat i jestem do dzisiaj tego pewien, jeździłem bezpieczniej, niż moja ciotka, która odebrała prawko, bo na egzaminie była u egzaminatora w sypialni, a auto jej gasło podczas ruszania i nie potrafiła parkować. Ba. Nawet sama ciotka, kiedy nas odwiedzała, dawała mi samochód żebym na osiedlu zaparkował. Wiedziała że tego nie potrafi i szacunek jej za to, że nie udawała że jest inaczej.
Oczywiście do 17 roku życia się z jazdą ukrywałem, ale kiedy poszedłem już na kurs, to na pierwszej lekcji chciałem "na miasto". Kiedy mój "nauczyciel" powiedział mi że pierwszą godzinę mam jeździć dookoła słupków na żwirowym placu, to na złość zacząłem maluchem driftować dookoła. Znaczy driftować. Dawałem gaz do dechy i na skręconych kołach puszczałem gwałtownie sprzęgło i maluch sypał żwirem spod kół.
Instruktor mnie wyrzucił do domu i jeszcze tego samego dnia byłem na mieście jeżdżąc w innej "szkole" nauki jazdy.
Ten klienta stracił, nowy zyskał. Mnie nie zależało, żeby się tam nauczyć, bo w swej nieograniczonej pysze, twierdziłem że jeżdżę lepiej od niego (co nie było prawdą), a zależało mi na "wyjeżdżeniu" godzin aby móc iśc na egzamin.
Egzamin oczywiście zdałem za pierwszym razem i prawo jazdy mam do dzisiaj.
Nie dalej jak w zeszłym tygodniu, słyszałem radiowych wiadomościach, że policja zatrzymała dwójkę dzieci w samochodzie. Jeden miał 13 a drugi bodajże 11 lat, z tym że samochód prowadził ten młodszy. Na miejsce zatrzymania przyjechała matka i zadała policjantom proste pytanie. Czy zrobili coś złego?
Policjanci udawali że nie wiedzą o co chodzi, więc ponowiła pytania.
Przekroczyli prędkość? Wymusili pierwszeństwa przejazdu? Nie zatrzymali się na znaku STOP? A może na czerwonym wjechali na skrzyżowanie?
Polic janci odrzekli że nic takiego nie widzieli, na co matka zapytała, dlaczego zostali zatrzymani i po co ona musiała tu przyjechać, jeśli jechali prawidłowo.
Oczywiście zdumieniu i zaszokowaniu nie mogło być końca. Nawet radiowi komentatorzy strasznie to przeżywali, a ja sądzę że to matka miała rację.
Oczywiście 11 latek w małym samochodzie osobowym, to jest śmiertelne zagrożenie. Pozabija ludzi, wjedzie autem do sklepu, a może nawet przewróci autobus i ze dwa pociągi.
Za to STARY CAP dorabiający sobie na emeryturze za kierownicą TIRa, to już żaden problem.
Nie szkodzi że już od dawna głuchy na jedno ucho, niedowidzi, kuleje i ma problem z trafieniem wodą do kubeczka, bo ręce mu się od wódy i papierochów tak trzęsą, że więcej rozlewa niż wypije. O jakimkolwiek refleksie nie ma nawet co marzyć, bo jeśli nawet czas reakcji ma poprawny (wierzcie mi że nie ma), to nogę przekłada z pedału gazu na pedał hamulca, ciągnąć za nogawkę prawą ręką (widziałem coś takiego na własne oczy).
Jedynastoletnie chłopaki mają refleks wyrobiony w grach komputerowych tak, że każdego zawodowego kierowcę po 40tce biją na głowę podczas wszystkich testów sprawnościowych i psychotestów. Zakładam się o każdą kwotę. Ci dwaj nauczyli się jeździć i jedyne czego im brakowało, to chyba doświadczenia. Wiem, bo sam zaczynałem jeździć samochodem w wieku 10 lat. Przepisów i "krzyżówek" uczyłem się z kodeksu drogowego, ponieważ potrzebowałem ich do wyrobienia karty rowerowej, a kiedy ojciec zorientował się że się ich zwyczajnie nauczyłem i zrozumiałem, rozpoczął ze mną naukę praktyczną.
Zwyczajnie sadzał mnie za kierownicą służbowego poloneza, siadał w fotelu pasażera i jeździliśmy tak kilka godzin dziennie.
W wieku 11 lat miałem dowolność w braniu samochodu i kluczyków, ale tylko w nocy, żeby mnie żaden "uczynny" sąsiad nie podkablował. W nocy nie widać kto jest za kierownicą i nie raz, ani nie dwa, jeździłem autem po ojca do firmy, gdy ten kończył w nocy pracę. Do firmy przyjeżdżałem sam, ale z powrotem do domu już kierował ojciec.
Miałem o tyle szczęścia, że nigdy mnie policja nie wyczaiła. W wieku 11 lat i jestem do dzisiaj tego pewien, jeździłem bezpieczniej, niż moja ciotka, która odebrała prawko, bo na egzaminie była u egzaminatora w sypialni, a auto jej gasło podczas ruszania i nie potrafiła parkować. Ba. Nawet sama ciotka, kiedy nas odwiedzała, dawała mi samochód żebym na osiedlu zaparkował. Wiedziała że tego nie potrafi i szacunek jej za to, że nie udawała że jest inaczej.
Oczywiście do 17 roku życia się z jazdą ukrywałem, ale kiedy poszedłem już na kurs, to na pierwszej lekcji chciałem "na miasto". Kiedy mój "nauczyciel" powiedział mi że pierwszą godzinę mam jeździć dookoła słupków na żwirowym placu, to na złość zacząłem maluchem driftować dookoła. Znaczy driftować. Dawałem gaz do dechy i na skręconych kołach puszczałem gwałtownie sprzęgło i maluch sypał żwirem spod kół.
Instruktor mnie wyrzucił do domu i jeszcze tego samego dnia byłem na mieście jeżdżąc w innej "szkole" nauki jazdy.
Ten klienta stracił, nowy zyskał. Mnie nie zależało, żeby się tam nauczyć, bo w swej nieograniczonej pysze, twierdziłem że jeżdżę lepiej od niego (co nie było prawdą), a zależało mi na "wyjeżdżeniu" godzin aby móc iśc na egzamin.
Egzamin oczywiście zdałem za pierwszym razem i prawo jazdy mam do dzisiaj.
~Cyprian Kleofas Kozłowicz*.dynamic-3-poz-k-1-0-0.vectranet.pl
*.dynamic-3-poz-k-1-0-0.vectranet.pl
Posty (67)
~Cyprian Kleofas Kozłowicz | jak w temacie... | |||
Puchacz1
| Tak Cyprian. I jedziesz 150km/h w obszarze zabudowanym o 2giej w nocy bo wszyscy powinni spać a nie szwędać się, przez przejazd kolejowy jedziesz na czerwonym bo pociąg jest daleko. Jesteś po prostu "nadczłowiekiem" i będziesz zawsze for ever young. | 1 | ||
~Olo | Cypek w końcu odpalił to jest jednak w porządku chłopak | |||
rudella
| Uwielbiam; ') Ale po lekturze tekstu nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie z tytułu wątku. No niestety; -) | |||
Puchacz1
| Problem jest jak się nie ma "drobnych ", a toaleta jest płatna. | 2 | ||
~Spasiony K | Ja w wieku 11 lat u stryjka wjechałem traktorem ursus- coś tam, do stodoły, przez ścianę. Dawał mi " się przejechać ". Podjechałem blisko ściany, zgasiłem silnik ( pozostając na biegu ) i, chciałem zatrąbić na gołębie ale, sie mi przycisk sygnału z przyciskiem startera pomylił Niestety, straciłem zimną krew i zamiast po hamulcach to jeszcze dodałem gazu. Być może ten " STARY CAP " pomagający sobie ciągnieciem za nogawkę by tej zimnej krwi nie stracił ( w mojej sytuacji ), mając ją ledwo ciepłą | |||
~Spasiony K | tak czy siak |
Opcje - szybkie linki
Wybierz
Wątki Admina
Wybierz
TOP 20 - przez was wybrane
Wybierz
OSTATNIO KOMENTOWANE
Ogromna prośba...
Reklama to nasze JEDYNE źródło dochodu.
Reklam nie jest wiele, nie wyskakują, nie zasłaniają żadnych treści, ale umożliwiają utrzymanie redakcji.
Proszę pomóż, dodaj etransport.pl do wyjątków Twojej aplikacji.