Josephs.ScotBorowiak Properties Ltd

Trucks & Machines

Baśka, strzała pustyni

Utworzona: 2021-04-10


Najzwyklejszy Star 29 zwany Baśką pokonał blisko pół wieku temu Saharę robiąc trasę liczącą 15,7 tys. kilometrów.

Pierwsze święto i duży sukces, docieramy do Tamanrasset. Wiwat! – zanotował w dzienniku podróży Krzysztof Markowski, kierowca naukowej wyprawy Uniwersytetu Łódzkiego. Nie byłoby w tym może nic dziwnego, gdyby nie to, że do serca Sahary dojechał Starem 29. Dwa miesiące wcześniej, dżdżystego 22 października 1974 roku, ośmiu naukowców UŁ wyruszyło Starem spod Teatru Wielkiego w Łodzi na wyprawę życia.

Przygotowania do wyjazdu do Afryki Równikowej pochłonęły ponad rok. Najpierw było podanie do władz mówiące, że studenci i wykładowcy planują wyprawę do Afryki Równikowej. Badacze otrzymali protektorat rektora UŁ dr hab. Janusza Górskiego, poparcie Komitetu Łódzkiego i Wojewódzkiego PZPR oraz Ministerstwa Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki. Wyprawa doszła do skutku dzięki rzeczowej i finansowej pomocy przedsiębiorstw ziemi łódzkiej.

Uczelnia miała już doświadczenia w organizacji tego typu wypraw. W 1972 roku przygotowała ekspedycję do Egiptu i rok później do Maroka. W ostatniej z wymienionych Starem 29 pojechało dwanaście osób i kierowca. Trasa była stosunkowo łatwa, ale okazało się, że tuzin uczestników to zdecydowanie zbyt wiele. W saharyjskim wyjeździe miejsc było tylko osiem. Dziewiątym uczestnikiem był sprawdzony w marokańskiej eskapadzie kierowca Krzysztof Markowski, a kierownik ekspedycji dr Andrzej Piechocki miał trudny orzech do zgryzienia kogo wybrać spośród licznych chętnych.

Znikąd pomocy

Najdłużej jednak trwało zdobycie samochodu. – Oczywiście chcieliśmy Stara 660, ale pieniędzy nie było żadnych, nie mogliśmy nawet pomarzyć o jego kupnie. Wreszcie kolega z łódzkiego PKS powiedział, że może mi dać rocznego, rozbitego Stara 29 – wspomina Markowski.

Dodaje, że zależało mu na wersji benzynowej. – Z mojego doświadczenia jako kierowcy (w wojsku prowadziłem całą bazę samochodową) wiedziałem, że z benzynowcem można sobie poradzić. Jego uruchamianie jest znacznie łatwiejsze niż diesla. Z niesprawnym silnikiem wysokoprężnym nic bym nie zrobił – wyjaśnia kierowca wyprawy.

Odwiedził kolegę z Politechniki Łódzkiej Wyczółkowskiego, który Starem 660 jeździł po Afryce. – Zapytał jakim samochodem chcę jechać. Gdy dowiedział się, że Starem 29 stwierdził, że to dwa zupełnie różne auta. Jego miał napędy na 3 osie, pojedyncze koła i że muszę sam opracować sobie marszrutę – wspomina Markowski.

Star 29 wymagał remontu i Markowski liczył, że uda mu się przekonać Fabrykę Samochodów Ciężarowych w Starachowicach do jego przeprowadzenia. Prototypownia miała bardzo duży warsztat i świetnych fachowców. – Wcześniej pracowałem na Piotrkowskiej w Biurze Konstrukcyjnym FSC. Jako pracownik Politechniki Łódzkiej utrzymywałem kontakty z fabryką i spotkałem się z dyrektorem technicznym działu doświadczalnego. Poprosiłem go o pomoc.

- Fajnie pomogę, a dokąd się wybierasz?
- Do Afryki na Saharę.
- Coo!? Takim samochodem?
- Idź do chłopaków, dadzą ci wszystko co chcesz, ale ja nic nie wiem.

Przesyłałem mu widokówkę z Tamanrasset – dodaje z uśmiechem Markowski.
Ostatecznie samochód wyremontowały warsztaty łódzkiej straży pożarnej. Mechanicy przejrzeli cały samochód: silnik, skrzynię biegów, most napędowy, oś przednią. Składając używali nowych części, nawet szczęki hamulcowe otrzymały nowe okładziny. – Chciałem być pewien, że wszystko będę miał w porządku. Codziennie siedziałem parę godzin w warsztacie. Przejrzeliśmy układ kierowniczy, hamulcowy, ale i tak miałem duże przygody – zauważa Markowski.

Półtora miesiąca na remont

Samochód został przystosowany do dalekich przejazdów. Otrzymał drugi zbiornik od Jelcza (175 litrów, o 25 l większy niż starowski) i jeszcze dwa skrzydłowe zbiorniki od Antonowa An-2 o pojemności 180 litrów każdy. – Kolega z lotniska w Lublinku podsunął mi ten pomysł. Zbudowane są z aluminium, więc w przypadku uderzenia blacha zgina się, ale nie pęka. Zamontowałem je pod skrzynią ładunkową, za tylną osią. Koło zapasowe przeniosłem na tylną burtę. Razem zbiorniki mieściły 980 litrów benzyny i zabrakło 40 litrów, aby z katalogowym zużyciem zapewnić autu tysiąc kilometrów zasięgu – podlicza Markowski.


Podkreśla, że dołożył starań, aby samochód nie przegrzewał się. – Założyłem chłodnicę wody od Jelcza, która była większa od starowskiej. Przed chłodnicą wody zmieściłem chłodnicę oleju silnikowego, wziętą z ZIŁa. Przewody paliwowe odizolowałem od silnika – wymienia kierowca. Jego pomysłem było umieszczenie filtra powietrza na szoferce.

Nad kabiną mechanicy zamontowali półkę, która była dodatkowym bagażnikiem. Połowa skrzyni ładunkowej mieściła wyposażenie, a druga połowa dwie ławki, każda dla czterech członków wyprawy. Siedzieli bokiem do kierunku jazdy, twarzą do siebie.

W plandece strażacy wstawili małe okienka, zamontowali oświetlenie i dzwonek do kabiny kierowcy. Za oparciem ławek znalazły się kanistry z wodą pitną. Pod skrzynię ładunkową trafiły kosze z piętnastoma kanistrami na olej, denaturat, naftę, formalinę, alkohol skażony i benzynę.

Prace były prowadzone do ostatnich godzin przed wyruszeniem w trasę. Wymianę tłoków i tulei cylindrowych mechanicy zakończyli 21 października. – Całą noc ładowaliśmy bagaże. Po oficjalnym pożegnaniu wyprawy jeszcze musiałem wrócić do warsztatu strażaków na dwie godziny dokończyć remont samochodu – wspomina Markowski. Pięciotonowe auto wyruszyło w świat z 6-tonowym ładunkiem.

Pod lufami policyjnych pistoletów

Już w NRD po zjeździe z drogi Star ugrzązł prawymi kołami w rozmokniętym poboczu. – Z kłopotu wybawiła nas NRD-owska ciężarówka. Nikt nic nie mówił, ale wszyscy byli podłamani myśląc o Saharze – przyznaje kierowca. W NRD, po przejechaniu 600 km sprawdził luz zaworów i okazało się, że osiem trzeba było wyregulować, ponieważ nie miały luzu.

Podróżnicy walczyli nie tylko z materią nieożywioną. W RFN, w pobliżu Giesen, o ósmej wieczorem Stara okrążyły samochody policyjne i sprowadziły na teren posterunku. Dziennik Łódzki tak opisał to zdarzenie relacjonowane przez członka wyprawy: „Tutaj zostajemy natychmiast otoczeni przez uzbrojonych w pistolety maszynowe policjantów i poddani rewizji osobistej z rękoma podniesionymi do góry, z twarzami odwróconymi do burty samochodu. Pod lufami pistoletów maszynowych dwaj uczestnicy ekspedycji, dr Andrzej Piechocki i dr Wojciech Kafliński zostali poddani przesłuchaniu, w trakcie którego musieli wyjaśnić charakter i cel naszej podróży. Mimo że obaj łódzcy naukowcy w sposób kategoryczny domagali się od zachodnioniemieckiej policji wyjaśnień, co było powodem takiego brutalnego zachowania – niewiele mogli się dowiedzieć, poza dziwnym stwierdzeniem, jakoby na terenie RFN dostała się grupa agentów rozdających materiały propagandowe. Później, gdy wróciliśmy już do Łodzi dowiedziałem się, że do Uniwersytetu Łódzkiego nadeszło oficjalne pismo z policji RFN, w którym jednak poza stwierdzeniem omyłki, nie znalazło się ani jedno słowo ubolewania czy też przeproszenia.”

Markowski przypuszcza, że mogło chodzić o broszurkę reklamująca Łódź. W historii miasta przypomniana była okupacji III Rzeszy. Jednak głównym zmartwieniem pozostawał samochód, który szwankował. Kierowca wspomina, że im dalej tym było gorzej. Brakowało mocy silnika. – Pierwszy postój możliwy był dopiero w Paryżu, gdzie czekaliśmy na wizy algierskie i mogłem wziąć się za remont silnika. W drugim cylindrze była tylko połowa zaworu wydechowego. Poprawiłem także montaż króćców gumowych łączących głowicę z kolektorem wodnym. Usunąłem nieszczelności przy filtrze zgrubnego oczyszczania oraz miski olejowej. Naładowałem akumulator, który podczas jazdy rozładował się.

Dalsza część materiału TUTAJ

Tekst: Robert Przybylski
Zdjęcia: archiwum Krzysztofa Markowskiego
Źródło: Trucks&Machines
Do ulubionych Trucks & Machines
FIRMOWY SPOTLIGHT
PST OST SPED SP. Z O.O.


NAJNOWSZE WIADOMOŚCI

NASZE WYWIADY

OPINIE

NASZE RELACJE

Photo by Josh Hild from Pexels