ID: 281611
Uzależnienie.
ID: 281611
ID: 281611
Pracując w UK, praktycznie mieszkałem w ciężarówce. Nie było to dla mnie problemem. Życie mnie naumiało, że w kabinie muszą być skitrane jakieś przekąski, wysokoenergetyczne batoniki i zapas wody w butelkach. Ciuszków sobie nakupowałem tyle, że do pralni chodziłem co 3 tygodnie. 25 par majtek, 25 par skarpet, 20 koszulek z krótkim rękawem, 4 bluzy z kapturem, spodenki, jeansy itd. Zasada była taka, że aby się w kabinie pomieścić, musiał być perfekcyjny porządek i ład. Jeżeli ubrań nie poskładałem, a nawrzucałem, to się zwyczajnie nie mieściły. Czyste leżały w zamykanych półkach nad siedzeniem pasażera, a brudne w szmacianym worku pod łóżkiem. Miałem w kabinie czajnik, zapasowe kardridge z gazem, kuchenkę turystyczną, kawę, herbatę, sztućce, noże i za kabiną bańkę z wodą do mycia. Tylko na jedną rzecz zwracałem szczególną uwagę. Zawsze i od kilku lat, kiedy obserwowałem kierowców na parkingach, mieli brudne gary, brudne naczynia itp. Ja nie gotowałem w kabinie niczego poza wodą na herbatę i kawę. Czasami jajka. Jednak nie posiadałem w aucie patelni, garnków, przypraw itp. Jadłem w jadłodajniach. W samochodzie ewentualnie robiłem kanapki, kroiłem bułki, ser, owoce. To wszystko nie było problemem. Kąpałem się na service'ach, a po kilku miesiącach w UK, nauczyłem się, gdzie i na których stacjach jest porządny prysznic. Nauczyłem się, że raz na 3 tygodnie, trzeba iść z torbą 4km do pralni, a jak padało to brałęm taksówkę. Na noc parkowałem gdzie popadnie, a na weekend szukałem dobrej miejscówki. Takiej, żeby w promieniu 2 km mieć jakiś market, a w promieniu 4 km mieć basen, siłownię lub fitness. Płaciłem za wstęp na basen 4 funty i nie dość, że godzinę popływałem, to jeszcze wziąłem prysznic. Naprawdę, życie w kabinie, kiedy się zorganizujesz, nie wygląda strasznie i może być nawet fajne. Jedynym problemem jest prąd na weekend.
Oczywiście, kiedy tylko zarobiłem pierwsze pieniądze, kupiłem sobie za 1700 funtów laptopa gamingowego. Generalnie laptopy miałem dwa. Jeden mały, którego wykorzystywałem do sprawdzania map na google (wiadukty, adresy, dojazdy), oglądania filmów, wysyłania maili, rozmów na skype z rodziną itp drobnych spraw, a drugi był cholernie drogi i służył do gier. Ten pierwszy leżał za siedzeniem pasażera, nakryty poduszką i kocykiem, a ten drogi, po każdym użyciu, trafiał w woreczek i do oryginalnego pudełka. Kiedy chciałem grać, to go rozpakowywałem. Mały laptop ładował się podczas jazdy i prądu wystarczało mu na 5 godzin. Kiedy zaparkowałem wieczorem i ruszałem rano, nie musiałem odpalać silnika. Duży laptop, kiedy włączałem grę, baterie opróżniał w 40 minut. Podpinałem go do prądu i bateria się nie ładowała. Na bieżąco zużywał to, co pobierał z gniazdka i dla baterii nie wiele zostawało. Już po trzech godzinach, przygasało światło w kabinie. Parkowałem o 20:00, ruszyć miałem po 11 godzinach, czyli o 7 rano. Nastawiałem budzik na 6:00, ale spać nie szedłem. Przed 23:00 już musiałem na 30 minut odpalić silnik.
I tu miałem największy żal, to tej pracy.
Ani producenci laptopów, ani producenci ciężarówek, nie wpadli na to, że mamy 21 wiek i wszystko w aucie jest na prąd. Telefony, laptopy, nawigacje, oświetlenie kabiny, a nawet starter ogrzewania. Minęło pół wieku, odkąd mój ojciec kupił pierwsze auto i od tamtej pory zmieniło się wszystko, ale akumulatory w samochodzie pozostały takie same. Pamiętam, że w dużym fiacie mojego ojca akumulator działał 30 lat. Tylko co tam było na prąd? Po uruchomieniu silnika, można było akumulator zostawić w domu i jechać bez niego. Dopóki ci auto nie zgasło, to nie był potrzebny. Przez dwa lata jeżdziliśmy samochodem bez akumulatora i tylko trzeba było na pych odpalać. Miałem motor WSK, który oryginalnie chyba miał akumulator, a ja go wyrzuciłem i jakoś jeździł. Dzisiaj, kiedy w aucie prądu zabraknie, to hamulca nie zaciągniesz. Dlatego ten prąd był dla mnie zmartwieniem. Szefowa co pół roku wymieniała mi baterie. Trudno. Wspomniała coś kiedyś, że zabierze mi z kabiny przetwornice, ale od razu położyłem na biurku kluczyki. Może mi zabronić w samochodzie palić, bo i tak nie palę. Może mi zabronić w samochodzie jeść, to kupię sobie stolik, krzesełko i będę jadł obok. Może mi zabronić w aucie pic alkohol, to przestane pić jakikolwiek alkohol, ale jesli zabroni mi grać, to niech weźmie kluczyki i ja idę do domu.
Myślałem, że przeginam i myślałem że tylko ja w naszej firmie mam takie sfiksowanie. Dopóki nie spotkałem przed firmą anglika. Chłopak miał ze 25 lat (na oko), a w kabinie miał powieszony TV i ustawioną konsolę PlayStation. On w ogóle nie gasił silnika. On silnik traktował jak agregat prądotwórczy. Stawał, szedł do biura i dowiadywał się, że ma godzinę oczekiwania. Odpalał silnik, zasłaniał zasłonki, obracał fotel do TV i włączał konsolę. Siedział i grał. Staliśmy przed firmą 2 godziny i silnik cały czas pracował.
Wiecie co jest absurdem. W ciężarówkach są gniazda 12V i 24V, a laptop potrzebuje 19, 5 V. Tego, kto za tym pomysłem stoi, obdarłbym żywcem ze skóry i powybijał zęby. I żeby z 24V pozyskać 19, 5, po drodze jest przetwornica 230V i 3000W. Przecież to jest śmierć dla każdego akumulatora. I nie ma w sprzedaży kabla z zasilaczem 12V24V przetwarza na 19, 5V. Nikt na to nie wpadł. Sami pracodawcy, gdyby nie byli idiotami, zamawialiby samochody z gniazdami "pod laptopa". Ewentualnie z wtykami, gdzie umieszczałbyś kilka baterii laptopowych i by się cały czas ładowały. Takie gniazda, jakie ładują baterie do narzędzi elektronicznych (np. wkrętarek). Jeśli wkrętarka ma w zestawie 2 bateryje, to dlaczego laptop ma jedną?
W ogóle po co laptop. Ja myślałem o komputerze stacjonarnym, ale zrobionym tak, żeby płyta główna była przykręcona do ścianki pod łóżkiem. A do tej płyty powtykane wszystkie podzespoły. A dlaczego sam komputer samochodowy, nie ma wbudowanej opcji do grania na postoju? No przecież tam jest komputer. Kiedyś radia samochodowe były osobnymi urządzeniami. teraz radio jest wbudowane w auto. Podobnie z nawigacją. Może i komputery będą.
Pracując w UK, praktycznie mieszkałem w ciężarówce. Nie było to dla mnie problemem. Życie mnie naumiało, że w kabinie muszą być skitrane jakieś przekąski, wysokoenergetyczne batoniki i zapas wody w butelkach. Ciuszków sobie nakupowałem tyle, że do pralni chodziłem co 3 tygodnie. 25 par majtek, 25 par skarpet, 20 koszulek z krótkim rękawem, 4 bluzy z kapturem, spodenki, jeansy itd. Zasada była taka, że aby się w kabinie pomieścić, musiał być perfekcyjny porządek i ład. Jeżeli ubrań nie poskładałem, a nawrzucałem, to się zwyczajnie nie mieściły. Czyste leżały w zamykanych półkach nad siedzeniem pasażera, a brudne w szmacianym worku pod łóżkiem. Miałem w kabinie czajnik, zapasowe kardridge z gazem, kuchenkę turystyczną, kawę, herbatę, sztućce, noże i za kabiną bańkę z wodą do mycia. Tylko na jedną rzecz zwracałem szczególną uwagę. Zawsze i od kilku lat, kiedy obserwowałem kierowców na parkingach, mieli brudne gary, brudne naczynia itp. Ja nie gotowałem w kabinie niczego poza wodą na herbatę i kawę. Czasami jajka. Jednak nie posiadałem w aucie patelni, garnków, przypraw itp. Jadłem w jadłodajniach. W samochodzie ewentualnie robiłem kanapki, kroiłem bułki, ser, owoce. To wszystko nie było problemem. Kąpałem się na service'ach, a po kilku miesiącach w UK, nauczyłem się, gdzie i na których stacjach jest porządny prysznic. Nauczyłem się, że raz na 3 tygodnie, trzeba iść z torbą 4km do pralni, a jak padało to brałęm taksówkę. Na noc parkowałem gdzie popadnie, a na weekend szukałem dobrej miejscówki. Takiej, żeby w promieniu 2 km mieć jakiś market, a w promieniu 4 km mieć basen, siłownię lub fitness. Płaciłem za wstęp na basen 4 funty i nie dość, że godzinę popływałem, to jeszcze wziąłem prysznic. Naprawdę, życie w kabinie, kiedy się zorganizujesz, nie wygląda strasznie i może być nawet fajne. Jedynym problemem jest prąd na weekend.
Oczywiście, kiedy tylko zarobiłem pierwsze pieniądze, kupiłem sobie za 1700 funtów laptopa gamingowego. Generalnie laptopy miałem dwa. Jeden mały, którego wykorzystywałem do sprawdzania map na google (wiadukty, adresy, dojazdy), oglądania filmów, wysyłania maili, rozmów na skype z rodziną itp drobnych spraw, a drugi był cholernie drogi i służył do gier. Ten pierwszy leżał za siedzeniem pasażera, nakryty poduszką i kocykiem, a ten drogi, po każdym użyciu, trafiał w woreczek i do oryginalnego pudełka. Kiedy chciałem grać, to go rozpakowywałem. Mały laptop ładował się podczas jazdy i prądu wystarczało mu na 5 godzin. Kiedy zaparkowałem wieczorem i ruszałem rano, nie musiałem odpalać silnika. Duży laptop, kiedy włączałem grę, baterie opróżniał w 40 minut. Podpinałem go do prądu i bateria się nie ładowała. Na bieżąco zużywał to, co pobierał z gniazdka i dla baterii nie wiele zostawało. Już po trzech godzinach, przygasało światło w kabinie. Parkowałem o 20:00, ruszyć miałem po 11 godzinach, czyli o 7 rano. Nastawiałem budzik na 6:00, ale spać nie szedłem. Przed 23:00 już musiałem na 30 minut odpalić silnik.
I tu miałem największy żal, to tej pracy.
Ani producenci laptopów, ani producenci ciężarówek, nie wpadli na to, że mamy 21 wiek i wszystko w aucie jest na prąd. Telefony, laptopy, nawigacje, oświetlenie kabiny, a nawet starter ogrzewania. Minęło pół wieku, odkąd mój ojciec kupił pierwsze auto i od tamtej pory zmieniło się wszystko, ale akumulatory w samochodzie pozostały takie same. Pamiętam, że w dużym fiacie mojego ojca akumulator działał 30 lat. Tylko co tam było na prąd? Po uruchomieniu silnika, można było akumulator zostawić w domu i jechać bez niego. Dopóki ci auto nie zgasło, to nie był potrzebny. Przez dwa lata jeżdziliśmy samochodem bez akumulatora i tylko trzeba było na pych odpalać. Miałem motor WSK, który oryginalnie chyba miał akumulator, a ja go wyrzuciłem i jakoś jeździł. Dzisiaj, kiedy w aucie prądu zabraknie, to hamulca nie zaciągniesz. Dlatego ten prąd był dla mnie zmartwieniem. Szefowa co pół roku wymieniała mi baterie. Trudno. Wspomniała coś kiedyś, że zabierze mi z kabiny przetwornice, ale od razu położyłem na biurku kluczyki. Może mi zabronić w samochodzie palić, bo i tak nie palę. Może mi zabronić w samochodzie jeść, to kupię sobie stolik, krzesełko i będę jadł obok. Może mi zabronić w aucie pic alkohol, to przestane pić jakikolwiek alkohol, ale jesli zabroni mi grać, to niech weźmie kluczyki i ja idę do domu.
Myślałem, że przeginam i myślałem że tylko ja w naszej firmie mam takie sfiksowanie. Dopóki nie spotkałem przed firmą anglika. Chłopak miał ze 25 lat (na oko), a w kabinie miał powieszony TV i ustawioną konsolę PlayStation. On w ogóle nie gasił silnika. On silnik traktował jak agregat prądotwórczy. Stawał, szedł do biura i dowiadywał się, że ma godzinę oczekiwania. Odpalał silnik, zasłaniał zasłonki, obracał fotel do TV i włączał konsolę. Siedział i grał. Staliśmy przed firmą 2 godziny i silnik cały czas pracował.
Wiecie co jest absurdem. W ciężarówkach są gniazda 12V i 24V, a laptop potrzebuje 19, 5 V. Tego, kto za tym pomysłem stoi, obdarłbym żywcem ze skóry i powybijał zęby. I żeby z 24V pozyskać 19, 5, po drodze jest przetwornica 230V i 3000W. Przecież to jest śmierć dla każdego akumulatora. I nie ma w sprzedaży kabla z zasilaczem 12V24V przetwarza na 19, 5V. Nikt na to nie wpadł. Sami pracodawcy, gdyby nie byli idiotami, zamawialiby samochody z gniazdami "pod laptopa". Ewentualnie z wtykami, gdzie umieszczałbyś kilka baterii laptopowych i by się cały czas ładowały. Takie gniazda, jakie ładują baterie do narzędzi elektronicznych (np. wkrętarek). Jeśli wkrętarka ma w zestawie 2 bateryje, to dlaczego laptop ma jedną?
W ogóle po co laptop. Ja myślałem o komputerze stacjonarnym, ale zrobionym tak, żeby płyta główna była przykręcona do ścianki pod łóżkiem. A do tej płyty powtykane wszystkie podzespoły. A dlaczego sam komputer samochodowy, nie ma wbudowanej opcji do grania na postoju? No przecież tam jest komputer. Kiedyś radia samochodowe były osobnymi urządzeniami. teraz radio jest wbudowane w auto. Podobnie z nawigacją. Może i komputery będą.
~Cyprian Kleofas Kozłowicz*.warszawa.vectranet.pl
*.warszawa.vectranet.pl
Posty (7)
~Cyprian Kleofas Kozłowicz | jak w temacie... | |||
~Cyprian Kleofas Kozłowicz | Nikt niczego nie napisał przez 24 godziny? Tekst za długi? haha | |||
szatan
| Nie wiadomo co o tym myśleć a co dopiero pisać. Wy młodzi to macie problemy... zazdrościcie kolegom PlayStation w kabinie i 2 laptopy potrzebujecie. Może gdy wymyślą jak skopiować i wkleić wasze mózgi do konsoli to skończą się wasze (i nasze z wami) problemy. | |||
tagoo
| Poukładany jesteś Cypek, ale uzależniony... My kierowcy w dojrzałym wieku, takich problemów nie mamy... Nam smartfony wystarczają, a z ładowaniem takiego nie ma żadnego problemu... Yepać te konsole - graj na smartfonie... | |||
~Dziad | Jesteś głupszy niż ustawa przewiduje. Nie pij w weekend. | |||
~Cyprian Kleofas Kozłowicz | Niestety. Nie skończą się. Ci młodsi, są jeszcze bardziej roszczeniowi. Oni nie wsiadają bez klimy postojowej. Pamiętam, jak kiedyś jednego dziada zapytałęm o postojową klimatyzację i się na mnie wydarł, że dawniej to było. Po czym usłyszałem litanię na temat jazdy Jelczem i pięć opowieści z mchu i paproci, o tym, jak to samodzielnie w Jelczu dętkę wymieniał. Przerwałem mu i zapytałem, czy on liczy na to, że ja będę mu w samochodzie koło zmieniał. On zaczął mi ubliżać, że jak ja to sobie wyobrażam, ale co gadał jeszcze, to nie słyszałem, bo gadał już do moich pleców, a ja się oddalałem. Najpierw chciałem strzelić go w japę, ale uznałem, że nie warto i się w głos zaśmiałem. Uwielbiam czasem tych gamonie odzierać ze złudzeń. Niektórzy naprawdę myślą, że jak kogoś zatrudniaja i płacą, to my mamy robić wszystko. Samochód sprzątać, naprawiać, myć, zmieniać koła, ładować, łatać plandeki i jeszcze, skoro już i tak jesteśmy na bazie, to szefowi podłogę w biurze mopem przelecieć i prywatne auto posprzątać i umyć, no bo on przecież daje całe minimum. Ja tego nie mogę zrozumieć. Przecież jeśli się umawiam na prowadzenie pojazdu, to mam go prowadzić a nie myć. Jak taki dziad idzie do restauracji i za obiad PŁACI (podkreślam, że on PŁACI), to jakoś nie wymaga od kelnera, żeby ten mu wyczyścił buty i dzieciaka popilnował. Nie. Płaci za posiłek i otrzymuje posiłek. Jeśli poprosi o deser, lody, albo drinka, to go otrzyma, ale zostanie mu to dopisane do rachunku. To dlaczego, ja nie mogę mu dopisac do rachunku, takich czynności jak tankowanie, mycie, czy przypinanie naczepy? Jeśli te czynności wykonuję, to chcę za nie pieniędzy. Jeśli nie płaci, to ja nic nie robię. Zresztą. Na koła od 20 lat stosuje taką samą metodę. Udaje że nie widzę kapcia i staję dopiero, kiedy opona sama spadnie. Wtedy mam pewność, że dostanę nową i nie będę na połatanej ryzykował życia. | |||
~sid | dlaczego psujecie rynek pracy w UK, pracujac dwa razy wiecej jak miejscowi za mniejsze stawki jak angole? |
Opcje - szybkie linki
Wybierz
Wątki Admina
Wybierz
TOP 20 - przez was wybrane
Wybierz
OSTATNIO KOMENTOWANE
Ogromna prośba...
Reklama to nasze JEDYNE źródło dochodu.
Reklam nie jest wiele, nie wyskakują, nie zasłaniają żadnych treści, ale umożliwiają utrzymanie redakcji.
Proszę pomóż, dodaj etransport.pl do wyjątków Twojej aplikacji.