ID: 172040
Czy kierowca musi "podniecać sie" motoryzacją?
ID: 172040
ID: 172040
Witam. Oglądałem ostatnio tzw. JUTUBERÓW, którzy siedzą w tym zawodzie i kręcą filmiki o naszej pracy. Podzieliłbym ich na grupy. Pierwsza i najbardziej wkurzająca grupa - DORADCY Porady, porady i jeszcze raz porady, do tego mnóstwo pewnych opinii i jeden mądrzejszy od drugiego. Druga grupa PODNIECACZE. Wszystko co robią, robią tak, jakby robili pierwszy raz w życiu i strasznie się z tego faktu radowali. Do tej grupy zaliczyć należy naszą znaną koleżankę, która wozi gabaryty. Ona nagrywa wszystko. Od otwierania drzwi kluczykiem, po pomiary łóżek w kabinie, a na montowaniu koguta z tyłu naczepy kończąc. Jednak ma miły głos, jest ładna i nieraz przyłapałem się na tym, że właśnie zmarnowałem godzinę, na oglądanie jak... jedzie. No ale nie o tym chciałem. :)
Wszyscy oni przejawiają jakąś niezdrową fascynacje sprzętem. W wolnym czasie zamiast poświęcić czas rodzinie, potrafią przejechać pół kraju, żeby być na zlocie ciężarówek w Opolu. No i podniecają się owiewkami, lampami, gadżetami itp.
Prawo jazdy na ciężarówki zrobiłem na początku 2001 roku, jeszcze na długo przed wprowadzeniem czasu pracy dla kierowców. Wtedy ta praca była fajna. Zawsze w piątek wróciłem do domu. Nikt nie mówił ci kiedy masz jechać, a kiedy spać. Czułeś się na siłach, to jechałeś 22 godziny bez przerwy, nie czułeś się na siłach, to stawałeś na parkingu i spałeś. Piękne czasy. Jazdę zaczynałem od 25 letniej Renault 330, to był wynalazek :) Tam w środku był hamulec naczepowy obok ręcznego. Taka sama wajcha, tylko się nie blokowała. Na parkingu można było naczepą nadrzucać, żeby nie cofać trzy razy. No ale znów odbiegam od tematu. Chodzi mi o to, że przez te 15 lat nigdy się tym nie fascynowałem. Szedłem do pracy, jak do pracy i nigdy w ciężarówce nie spędziłem więcej czasu niż było to konieczne. Auto trzymałem pod domem i ani razu nie zajrzałem tam w czasie wolnym. Jak widziałem kierowców, którzy nakupowali do samochodu dodatkowych lamp, ozdóbek na przednią szybę, proporczyków, światełek, tablic z imionami, po lewej imię kierowcy, po prawej żony/kochanki, a w środku psa, na środku wiszące kostki, a z góry pakistańskie firanki. Na bocznych szybach zasłonięte do połowy zasłonki, tak aby przy wyprzedzaniu, nie było widać kierowcy, że o reszcie durnot poprzykręcanych/popr zyklejanych w kabinie już nie wspomnę, to nie wiedziałem, czy śmiać się, czy płakać. Pół biedy, kiedy idiotę widziałem przejazdem. Prawdziwe nieszczęście zaczyna się, kiedy taki de*il trafi do tej samej firmy. Dostałem kiedyś auto po takim. te wszystkie rupiecie zabrał do nowego auta, a co zostało. W nowej desce było chyba ze 12 dziur i ze 4 miejsca, gdzie został klej. On po prostu masę badziewia poodkręcał i poodrywał. Poszedłem do szefa z zapytaniem jak to wygląda. Szef zobaczył i zbladł. Poszedł do jego samochodu, który mu dopiero co przydzielił (nowe auto) i kiedy otworzył drzwi wpadł w furię. Wyrywał te klamoty, zrywał pakistańskie firanki z frędzelkami i wyrzucał wszystko na zewnątrz. Zabrał auto na service i powymieniał wszystkie elementy, które zostały uszkodzone, na koszt kierowcy. Pozwolił mu mocować, tylko takie rzeczy, które są na przyssawkę, lub są potrzebne i zostaną w aucie na zawsze. Facet zapłacił za wszystkie części w których narobił dziur, lub oszpecił klejem i to w obu autach.
Ja przez 15 lat jazdy, nigdy nie dokupiłem do auta niczego za swoje pieniądze, nigdy nie czułem potrzeby posiadania jakiegoś gadżeta w kabinie, ani nigdy nie powiesiłem na oparciu fotela pasażera żadnego ręcznika z wizerunkiem gołej baby, czy pasażerki. Nigdy nie podniecałem się, czy auto V8, czy v12. Ma moc, to dobrze, nie ma mocy, też dobrze. Nie pracuję na akord i zwisa mi, czy pojadę pod górę 80km/h, czy 60. Jedyne co do auta kupowałem do środki czystości i to skromnie. jakiś psikacz do mycia szyb i plak.
Teraz oglądam na YT film, na którym jakiś gówniarz mi tłumaczy w jakiej kolejności mam przewody od naczepy odpinać i zapinać. U mnie zawsze zależało do ot tego, z której strony wlazłem za kabinę. Odpinałem po kolei, tak żeby odpinając jeden nie ubrudzić rąk o inny. Odpinasz od siebie, a zapinasz od ostatniego. Przez 15 lat tak robię, a dzisiaj mnie poucza z internetu matoł, który prawo jazdy zrobił pół roku temu, nie przejeździł ani jednej zimy, a jedyne co ma, to pełny łeb teorii i teraz poucza innych. Śmiem twierdzić, że nawet z tą wiedzą teoretyczną nie jest u niego idealnie, bo gdyby był taki zdolny, to skończyłby studia i został prawnikiem/lekarzem, a nie szarpał się z kierownicą po zawodówce. Jednak przewodów jest 5 i wierzę, że tyle mógł się nauczyć na pamięć i teraz mnie poucza, że robię źle.
Więc jak pisałem, nie fascynuje się silnikami, gadżetami i bajerami. W ciężarówce jestem i jeżdżę bo muszę i traktuje to wyłącznie jako pracę, a kiedy nie muszę, to temat ciężarówek, jazdy i ładunków omijam szerokim łukiem. Nigdy przez 15 lat pracy nie policzyłem ile pali mi auto. Co mnie to obchodzi?. Mało paliwa, to dolewam i tyle. Jeżdżę teraz od lutego nowym autem, zrobiłem już ponad 98 000 km i nie wiem ile pali. Co mnie to obchodzi. Można pogrzebać w opcjach na komputerze w aucie i znaleźć taką informację, tylko po co?
Nawet chyba tej pracy nie lubię i robię to tylko dla pieniędzy. Jak tylko trafiła się okazja, to na prawie 3 lata poszedłem pracować do biura. Zły los sprawił, że znów musiałem wrócić za kierownicę. Co poradzę, że po maturze nie poszedłem na studia i muszę pracowa fizycznie, a wśród prac fizycznych, ta jest najlepiej płatna. Czy są inni kierowcy, którzy traktują pracę, tylko jako pracę i jej nie lubią?
Witam. Oglądałem ostatnio tzw. JUTUBERÓW, którzy siedzą w tym zawodzie i kręcą filmiki o naszej pracy. Podzieliłbym ich na grupy. Pierwsza i najbardziej wkurzająca grupa - DORADCY Porady, porady i jeszcze raz porady, do tego mnóstwo pewnych opinii i jeden mądrzejszy od drugiego. Druga grupa PODNIECACZE. Wszystko co robią, robią tak, jakby robili pierwszy raz w życiu i strasznie się z tego faktu radowali. Do tej grupy zaliczyć należy naszą znaną koleżankę, która wozi gabaryty. Ona nagrywa wszystko. Od otwierania drzwi kluczykiem, po pomiary łóżek w kabinie, a na montowaniu koguta z tyłu naczepy kończąc. Jednak ma miły głos, jest ładna i nieraz przyłapałem się na tym, że właśnie zmarnowałem godzinę, na oglądanie jak... jedzie. No ale nie o tym chciałem. :)
Wszyscy oni przejawiają jakąś niezdrową fascynacje sprzętem. W wolnym czasie zamiast poświęcić czas rodzinie, potrafią przejechać pół kraju, żeby być na zlocie ciężarówek w Opolu. No i podniecają się owiewkami, lampami, gadżetami itp.
Prawo jazdy na ciężarówki zrobiłem na początku 2001 roku, jeszcze na długo przed wprowadzeniem czasu pracy dla kierowców. Wtedy ta praca była fajna. Zawsze w piątek wróciłem do domu. Nikt nie mówił ci kiedy masz jechać, a kiedy spać. Czułeś się na siłach, to jechałeś 22 godziny bez przerwy, nie czułeś się na siłach, to stawałeś na parkingu i spałeś. Piękne czasy. Jazdę zaczynałem od 25 letniej Renault 330, to był wynalazek :) Tam w środku był hamulec naczepowy obok ręcznego. Taka sama wajcha, tylko się nie blokowała. Na parkingu można było naczepą nadrzucać, żeby nie cofać trzy razy. No ale znów odbiegam od tematu. Chodzi mi o to, że przez te 15 lat nigdy się tym nie fascynowałem. Szedłem do pracy, jak do pracy i nigdy w ciężarówce nie spędziłem więcej czasu niż było to konieczne. Auto trzymałem pod domem i ani razu nie zajrzałem tam w czasie wolnym. Jak widziałem kierowców, którzy nakupowali do samochodu dodatkowych lamp, ozdóbek na przednią szybę, proporczyków, światełek, tablic z imionami, po lewej imię kierowcy, po prawej żony/kochanki, a w środku psa, na środku wiszące kostki, a z góry pakistańskie firanki. Na bocznych szybach zasłonięte do połowy zasłonki, tak aby przy wyprzedzaniu, nie było widać kierowcy, że o reszcie durnot poprzykręcanych/popr zyklejanych w kabinie już nie wspomnę, to nie wiedziałem, czy śmiać się, czy płakać. Pół biedy, kiedy idiotę widziałem przejazdem. Prawdziwe nieszczęście zaczyna się, kiedy taki de*il trafi do tej samej firmy. Dostałem kiedyś auto po takim. te wszystkie rupiecie zabrał do nowego auta, a co zostało. W nowej desce było chyba ze 12 dziur i ze 4 miejsca, gdzie został klej. On po prostu masę badziewia poodkręcał i poodrywał. Poszedłem do szefa z zapytaniem jak to wygląda. Szef zobaczył i zbladł. Poszedł do jego samochodu, który mu dopiero co przydzielił (nowe auto) i kiedy otworzył drzwi wpadł w furię. Wyrywał te klamoty, zrywał pakistańskie firanki z frędzelkami i wyrzucał wszystko na zewnątrz. Zabrał auto na service i powymieniał wszystkie elementy, które zostały uszkodzone, na koszt kierowcy. Pozwolił mu mocować, tylko takie rzeczy, które są na przyssawkę, lub są potrzebne i zostaną w aucie na zawsze. Facet zapłacił za wszystkie części w których narobił dziur, lub oszpecił klejem i to w obu autach.
Ja przez 15 lat jazdy, nigdy nie dokupiłem do auta niczego za swoje pieniądze, nigdy nie czułem potrzeby posiadania jakiegoś gadżeta w kabinie, ani nigdy nie powiesiłem na oparciu fotela pasażera żadnego ręcznika z wizerunkiem gołej baby, czy pasażerki. Nigdy nie podniecałem się, czy auto V8, czy v12. Ma moc, to dobrze, nie ma mocy, też dobrze. Nie pracuję na akord i zwisa mi, czy pojadę pod górę 80km/h, czy 60. Jedyne co do auta kupowałem do środki czystości i to skromnie. jakiś psikacz do mycia szyb i plak.
Teraz oglądam na YT film, na którym jakiś gówniarz mi tłumaczy w jakiej kolejności mam przewody od naczepy odpinać i zapinać. U mnie zawsze zależało do ot tego, z której strony wlazłem za kabinę. Odpinałem po kolei, tak żeby odpinając jeden nie ubrudzić rąk o inny. Odpinasz od siebie, a zapinasz od ostatniego. Przez 15 lat tak robię, a dzisiaj mnie poucza z internetu matoł, który prawo jazdy zrobił pół roku temu, nie przejeździł ani jednej zimy, a jedyne co ma, to pełny łeb teorii i teraz poucza innych. Śmiem twierdzić, że nawet z tą wiedzą teoretyczną nie jest u niego idealnie, bo gdyby był taki zdolny, to skończyłby studia i został prawnikiem/lekarzem, a nie szarpał się z kierownicą po zawodówce. Jednak przewodów jest 5 i wierzę, że tyle mógł się nauczyć na pamięć i teraz mnie poucza, że robię źle.
Więc jak pisałem, nie fascynuje się silnikami, gadżetami i bajerami. W ciężarówce jestem i jeżdżę bo muszę i traktuje to wyłącznie jako pracę, a kiedy nie muszę, to temat ciężarówek, jazdy i ładunków omijam szerokim łukiem. Nigdy przez 15 lat pracy nie policzyłem ile pali mi auto. Co mnie to obchodzi?. Mało paliwa, to dolewam i tyle. Jeżdżę teraz od lutego nowym autem, zrobiłem już ponad 98 000 km i nie wiem ile pali. Co mnie to obchodzi. Można pogrzebać w opcjach na komputerze w aucie i znaleźć taką informację, tylko po co?
Nawet chyba tej pracy nie lubię i robię to tylko dla pieniędzy. Jak tylko trafiła się okazja, to na prawie 3 lata poszedłem pracować do biura. Zły los sprawił, że znów musiałem wrócić za kierownicę. Co poradzę, że po maturze nie poszedłem na studia i muszę pracowa fizycznie, a wśród prac fizycznych, ta jest najlepiej płatna. Czy są inni kierowcy, którzy traktują pracę, tylko jako pracę i jej nie lubią?
Posty (38)
Prowrocek
10 lat temu | No to ja zazdroszczę tym, którzy to kochają. Może na początku taki było, że jazda mnie cieszyła, teraz już widzę tylko to, że ta praca jest lżejsza, niż stanie 8 godzin przy maszynie w fabryce. No i nie ma przełożonego nad głową. Jednak fascynować, to ciężarówki mnie nie fascynują. No i pieniądzę lepsze. Robić to co lubię? Chyba bałbym się, że po kilku latach zacząłbym pasję traktować jak pracę i znienawidziłbym ją. Wszystko co jest obowiązkiem, po jakimś czasie przestaje sprawiać przyjemność. Pozdrawiam | |||
~piotrek 10 lat temu | Jeden rodzi się kierowcą, a drugi piekarzem. ot filozofia | |||
~lisek 10 lat temu | Prowrocek. Jesteś jednym z niewielu normalnych ludzi i kierowców. Nawet nie wiesz jak bardzo się z Tobą zgadzam. Myślałem że etransport i te forum to dno, i metr mułu, ale okazuje się że są jeszcze normalni kierowcy w tym "zawodzie", i są obecni tutaj. Pamiętaj, normalność nie jest kwestią statystyki. Pozdrawiam! | |||
~Piechu 10 lat temu | Napiszę coś co ja sądzę. Pasjonaci i ci z powołania to raczej wymarły gatunek. Dziś liczy się to ile się zarobi za kierownicą. Ci co są za kierownicą, bo nie kochają fabryki czy budowy, za to że jest nudno czy ciężko, a i kasa za mała, to spory odsetek. Nie czarujmy się, gro kierowców jeździ tylko dlatego, że zarabia więcej niż gdzie indziej. Mam sporo znajomych, którzy, gdyby dostali podobne pieniądze co za kierownicą w innej pracy na miejscu, rzuciliby kierownicę od razu. | |||
~sdx 10 lat temu | a dla mnie jesteś cieć... nie dlatego że nie lubisz ciężarówek, motoryzacji itp. Jak czytam opis takich ludzi jak ty rzygać mi się chce... a robię to dal pieniędzy... brak życiowej pasji w jakimkolwiek kierunku. dosłownie żyje bo muszę. I o głowę ci kierowcy co tonę rzeczy kupują do ciężarówek ponieważ choć trochę mają pasji... sorry nie znam cię ale nienawidzę ludzi bez pasji... | 2 | ||
~Forest glemp 10 lat temu | Taa, typowy Polaczek. Co by nie robił to mu źle i zawsze będzie stekal... | |||
~Tołdi 10 lat temu | Prowrocek - jeśli wykonujesz zawód kierowcy tak jak opisujesz, a więc mając na niego wyebane po całości, to prawdopodobnie wykonujesz go źle lub bardzo źle. Praca, oprócz pieniędzy, ma dawać jako taką satysfakcję, bo tylko robiąc to, co się lubi, robi się to porządnie. Inaczej - sorry - zmień zawód i nie psuj go swoją osobą. | 2 | ||
~Piechu 10 lat temu | Tołdi, według ostatnich badań, 20% ludzi wykonuje swoją pracę rzetelnie, 50% tak sobie, a aż 30% ma na swą pracę wyje... ne. Powody są różne, zależą od wysokości zarobków, podejścia szefów, stosunków w pracy pomiędzy pracownikami, etc. Pasji tam nie było... Nie generalizuj, że prowrocek mając olewkę z bycia kierowcą, nie musi być tym, kim go przedstawiasz. | |||
~biało - żółty murzyn :) 10 lat temu | walić motoryzacje | |||
~cynamon 10 lat temu | Panie Powrocek naprawdę chylę czoła !!! Świetnie napisane ( szkoda, że wśród kierowców nie ma więcej takich ludzi ). W pełni podzielam opinię nt. ty wszystkich, inspektorów gadżetów " Aczkolwiek ja tą robotę naprawdę kocham ! | |||
~sid 10 lat temu | dzieciaki -kiedys im przejdzie | |||
~tur 10 lat temu | Co nie którzy nie mieli zabawek w dzieciństwie? na... ne na podszybiu pajacyków, piesków no i te kretyńskie krokodyle, jedzie taki z zaparowaną szybą bo przez te pluszaki nawiew zasłonięty. | |||
~woytek 10 lat temu | Oj tam oj tam, dzis przedluzylem prawo jazdy, jestem 53 rocznik. Gdybym nie lubial swojej pracy to nie pracowalbym 43 rok. Im bardzie czlowiek wyksztalcony tym bardziej sfrustrowany, czy warto? Po co normalni wchodzicie na to forum i pracujecie w transporcie? Jestesvie normalni? Watpie? Jeden lubi gadzety drugi gole szyby i co z tego? Rodziny was nie sluchaja ze mondzycie sie na et? Buractwo, brak szacunku dla siebie samego ! | 1 | ||
barracuda
10 lat temu | Co do wszelkiego rodzaju małpek, diabełków, proporczyków, tabliczek i innych "ozdób"-pełna zgoda z autorem. Ale już nonszalancja przy rozpinaniu/spinaniu przewodów to-moim zdaniem-brak profesjonalizmu. Ja lubię to co robię i sprawia mi to frajdę. Mam proste podejście do zawodu-w pracy jestem "do dyspozycji". Po przyjeździe do domu, zapominam o pracy i jestem dla rodziny. Nie mam syndromu "jak kierowca jest za długo w domu-robi się nieznośny". | 1 | ||
~woytek 10 lat temu | Moze nie zauwazasz tego lub przez grzecznosc nikt ci zachowania nie wytyka? | |||
barracuda
10 lat temu | woytek, nie jest tak jak piszesz. To się czuje. Poza tym preferuję czynny odpoczynek i nie mam czasu się nudzić. :-) | |||
~kierowcA 10 lat temu | Teź tak mam i *li mnie to robota jak robota zrobić swoje i s*ac do domu | -1 | ||
~Xcv 10 lat temu | Widocznie pojęcie pasji jest ci odległe, a wręcz obce. Jesli chodzi o niszczenie pojazdu przez wiercenie dziur czy klejenie to podzielam twoją opinię, ale co ci do tego jak ktoś sobie miejsce pracy przyozdabia. To jego sprawa jak tam ma. Byle by nie niszczył. Co do silnika to chyba mało jeździsz. Jest straszna różnica miedzy r6 a v8. Przez dynamikę nie męczysz się tak bardzo. Zalecam ci maść na ból * i dalej nieś swój tobołek | 1 | ||
~maryjann 10 lat temu | Prowrocek, jesteś idio, ta. Większym niż ci z ka*alow YouTube | |||
~n/n 10 lat temu | "Czy kierowca musi "podniecać sie" motoryzacją?" - pewnie nie musiałby jakby jeżdził w podwójnej z kobietą | |||
~Futur 10 lat temu | Chłopie, czytać tego się nie da. Pracuj jako kasjer w sklepie i nie narzekaj. Nie pasuje Ci podświetlenie auta to go nie rób. Nie chcesz firanek to koorwa nie... Nie rozumiem o co Tobie chodzi. aa... Już wiem. Brak pasji. Znajdź jakąś. My mamy ciężarówki. | |||
~ziuta 10 lat temu | Jednym sło wem podjeb... ałes kolege z pracy i musiał płacić za ciebie. Zmień pracę i kop rowy... | -1 | ||
~Sergiej-TG 10 lat temu | ~ziuta (2015-10-20 08:39:24) Jednym sło wem podjeb... ałes kolege z pracy i musiał płacić za ciebie. Zmień pracę i kop rowy... ~ziuta, idź ciągnąć druta :) | |||
~Dthgidchy 10 lat temu | prowrocek - swietny wpis, nielubienie swojej pracy wcale nie oznacza ze wykonuje sie ja nieprawidlowo (to apropo jednego z komentarzy), zgadzam sie z toba w stu procentach, choc osobiscie mam w * czy ktos jedzie w gory czy na zlot w swoim czasie wolnym, kazdego indywidualna sprawa. | |||
~Cezi88 10 lat temu | Prowrocek masz tak zryty łeb że nawet cie nie szkoda proponuję sznurek na szyję i drzewko tylko wysokie ofiary losu tyle w temacie. | |||
~Cyprian Kozłowicz 7 lat temu | Cezi... A co jeśli się naprawdę powiesi przez Ciebie? | |||
~świetlicowa 7 lat temu | to se prowrocek za długo nie pojeździł na wariata- itd zaczęło trzepać w 2002 | |||
~Zywago 7 lat temu | Koń na biegunach na przedniej szybie / krokodyl / sztuczne kwiatki z wmontowanymi diodami. Wycieraczki z białej skóry na podłogę. Koszt całkowity 1500-3000 złotych. | |||
Alex:-}
7 lat temu | hehe... świetne ; -} ja też nigdy nie rozumiałem 'piękna' tego zawodu ; -} a teraz po latach pracy już nawet się nie uśmiecham na widok firankowców... to na pewno mili ludzie tylko nie potrafią żyć bez frędzelków.. ; -} | |||
~Cyprian Kozłowicz 7 lat temu | 3000zł. Ja spotkałem kierowcę, który ponad 7000 na wszystkie dodatki wydał. Jak kto lubi, ja sobie kupiłem do auta TV i konsolę. Gram w WIEŚKA 3 i w sumie za te same pieniądze. Jedyny problem to PRĄD, bo kiedy gram w sobotę to silnik chodzi przez ponad 10 godzin. No ale, kiedy szefowi powiedziałem ile prądu potrzebuje na weekend, to powiedzial, żebym sobie silnikiem prądu napyrkał i mu du... py nie zawracał pie... rdo... łami | -2 |
Opcje - szybkie linki
Wybierz
Wątki Admina
Wybierz
TOP 20 - przez was wybrane
Wybierz
OSTATNIO KOMENTOWANE
Ogromna prośba...

Reklama to nasze JEDYNE źródło dochodu.
Reklam nie jest wiele, nie wyskakują, nie zasłaniają żadnych treści, ale umożliwiają utrzymanie redakcji.
Proszę pomóż, dodaj etransport.pl do wyjątków Twojej aplikacji.