Mexem prowadzi oddział u naszego zachodniego sąsiada od czterech lat, rok zajęły sprawy organizacyjne. Obroty związane ze współpracą z niemieckim partnerem wzrosły o 20-25 proc., a każdy ciągnik siodłowy pokonuje miesięcznie 1 tys. km więcej. Warto było, mimo wyższych kosztów działalności w Niemczech. A te wyższe koszty to nie tylko pensje, również ubezpieczenia komunikacyjne, bo polisy CMR są tylko nieznacznie droższe niż u nas.
Jako GmbH
Przejęcia niemieckich firm należą do rzadkości, szczególnie gdy są to jednoosobowe działalności gospodarcze czy spółki komandytowe. Należy więc nastawić się na nową, własną firmę. Spółka akcyjna jest kosztowna na starcie, 50 tys. euro i prawnie skomplikowana. Dlatego najbardziej optymalna wydaje się spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, czyli GmbH, Gesellschaft mit beschränkter Haftung. Taką formę rekomendował Łukasz Chranański z Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu (PAIH), kierownik Zagranicznego Biura Handlowego we Frankfurcie. Szyld GmbH daje renomę, no i oczywiście zwiększa bezpieczeństwo działalności, jak każda spółka z o.o. Niemieckie banki też bardziej przychylnie spoglądają na GmbH, choć założenie konta przez polskich przedsiębiorców, niezależnie od formy prawnej działalności, bywa w niektórych przypadkach utrudnione. Dużo zależy regionu Niemiec, od jego nasycenia polskimi przedsiębiorcami, z różnych branż. Z różnych branż, bo Polski Ład niewątpliwie zwiększył zainteresowanie przeniesieniem choćby części interesów do Niemiec, zwłaszcza do wschodnich landów. Pomocą mogą służyć polskie banki działające w Niemczech. Ba, niemieckie sparkasse (kasy oszczędności) też przekonują się do nas, tzn. do polskich przedsiębiorców z ugruntowaną pozycją.Kapitał zakładowy GmbH wynosi 25 tys. euro i trzeba mieć je na koncie, gwarancje bankowe nie wchodzą w rachubę. Te 25 tys. euro stanowią zarazem zabezpieczenie na cztery ciągniki siodłowe. Zasada jest taka, że na pierwszy ciągnik należy zgromadzić 9 tys. euro, na każdy kolejny po 5 tys. euro. A więc cztery takie pojazdy to 24 tys. euro.
Pozostaje jeszcze kwestia, z jakimi rejestracjami mają być? Jak stwierdził Paul Reich, prawnik z kancelarii TSL Lawyers Strachowicz i Wspólnicy, różnie jest to traktowane w różnych landach. Uczestnicy debaty zgodzili się, że niemiecka rejestracja mniej kłuje BAG w oczy. Marcin Molak opowiedział, jak jechał z kierowcą w piątek, już w trakcie obowiązywania weekendowego zakazu poruszania się ciężarówek i funkcjonariusz BAG pokazał tylko na zegarek. A w tym samym czasie samochody na polskich tablicach były zatrzymywane.
Paul Reich podsumował, że aby przewozy kabotażowe w Niemczech były traktowane jak „krajówka”, muszą być spełnione trzy warunki: siedziba w Niemczech, niemiecka licencja, niemieccy kierowcy na niemieckiej umowie o pracę. Siedziba jest ważna również w takim kontekście, że osoba zarządzająca transportem powinna mieszkać w odległości maksymalnie 150 km. Takie są niemieckie przepisy – zarządzający transportem powinien być stale obecny w firmie.
Nie oszczędzaj na doradcy
Wiadomo, że systemy podatkowe poszczególnych pastw unijnych różnią się między sobą. Paul Reich i Maciej Molak podkreślali znaczenie dobrego doradcy podatkowego. Jest to niezbędna pomoc, a najlepiej gdyby doradca mówił po polsku. Doradcy nie znający naszego języka, doradcy niemieccy bywają negatywnie nastawieniu do polskich firm. Nieco na zasadzie, że oto przyjeżdża Polak z walizką pieniędzy i psuje Niemcom interesy.Tekst: Leon Bilski
Źródło i zdjęcie: Trucks & Machines